Jedno z wielu moich noworocznych postanowień to nadrobić braki w filmach dokumentalnych. Nie wiem, czy uda mi się na tyle, na ile bym chciała. Ale zacznę od dwóch dokumentów nominowanych do Oskara 2014.
DIRTY WARS
Dokumentów o wojnie w Afganistanie, czy Iraku od 2011 było wiele. Tematycznie poruszały się po jednym podłożu, czyli konieczność tych wojen. Z drugiej stawiano sobie coraz więcej kontrowersyjnych pytań. Im dłużej konflikt trwał, tym więcej znaków zapytania pojawiało się w głowach twórców. Nie intrygowała już wojna sama w sobie, proces decyzyjny, czy logistyczny, czy też sama walka. Coraz więcej kontrowersji, szokujących prawd i kłamstw wypływało na powierzchnię i te właśnie kontrowersje stawały się kanwą pod przyszłe filmy. Tortury w Abu Ghraib, gwałty i molestowanie kobiet w wojsku, Guantanamo, globalna inwigilacja pod przykrywką wojny z terroryzmem, czy nieuzasadnione ataki na ludność cywilną, kończąc na teoriach spiskowych od czasów ataków 9/11 do momentu intrygującego zabójstwa Bin Ladena. Cieszę się, że takie dokumenty powstają i niech będzie ich coraz więcej. To one rzucają blade światło na coraz zuchwalsze poczynania rządu Stanów Zjednoczonych, które teraz może dotyczą "słusznej" sprawy, jaką jest terroryzm, ale za chwilę okaże się, że starego wroga trzeba będzie zastąpić nowym jeszcze bardziej absurdalnym.
Dokument BRUDNE WOJNY skupia w sobie część kontrowersji wokół akcji militarnych w Afganistanie. Od tego się zaczyna. Twórca po chwili, po nitce do kłębka, zatacza coraz szersze koło. Już nie tylko Afganistan staje się polem wojny USA, ale cały świat. Utworzenie specjalnej jednostki do zwalczania terroru J-SOC, która ma zielone światło na wszelkie możliwe metody współczesnej inwigiliacji i tortur, które nam się nie śnią. Są zależne wyłącznie od Prezydenta i co ciekawsze swe skrzydła rozwinęły nie za czasów znienawidzonego Busha Jr., ale ukochanego Obamy. Rowley coraz dalej posuwa się w ukazywaniu prawdy i zadawaniu pytań. Rząd amerykański nie ściga wyłącznie zbrodniarzy, terrorystów. Okazuje się, że atakuje ludność cywilną na podstawie domysłów, nieuzasadnionych osądów, domniemań. Nie ponosi z tego tytułu żadnej odpowiedzialności. Wręcz znajduje całą gamę przeróżnych usprawiedliwień. Już nie tylko wróg Ameryki jest wrogiem nr jeden. W obecnych czasach obywatel amerykański może być postawiony na równi z terrorystą za głoszenie niewygodnych opinii. Autor zadaje więc pytanie, czy przeciętny amerykanin może czuć się bezpiecznie ? I snując dalej swoją historię okazuje się, że nie tylko Amerykanin, Afgańczyk, ale każdy obywatel świata może stać się obiektem inwigilacji, czy ataku. A walka z terroryzmem staje się wyłącznie pustym frazesem przy wprowadzaniu globalnej kontroli nad obywatelami i usuwaniem niewygodnych jednostek.
Moja ocena: 7/10
CUTIE AND THE BOXER
Ciekawa historia małżeństwa artystów, Japończyków, którzy przybyli lata temu do Stanów, by tu rozwinąć swe artystyczne skrzydła.
Dokument jest bardzo ogólny. Z jednej strony przedstawia sztukę, którą tworzy małżeństwo Shinohara. Z drugiej ukazuje tę dwójkę przez pryzmat ich życia prywatnego i lat docierania się w małżeństwie. A trzeba przyznać, że życie artysty to życie na stercie kartonów, problemów z kasą, pijackich imprez i kompletnego braku stabilizacji. Reżyser na podstawie malarstwa Noriko opowiada historię ich małżeństwa. Dwójki radykalnie różnych od siebie osób. Ona ponad 20 lat młodsza od męża. Kompletnie zależna emocjonalnie. Poddała swoje życie nie tylko artystyczne, ale i prywatne na usługiwaniu i spełnianiu kaprysów swej bardziej utalentowanej połówki. Problemy z alkoholem, ciągłe problemy z pieniędzmi i problem z synem, który jako dziecko alkoholika sam nie wylewa za kołnierz. Noriko po trzydziestu latach odnajduje w sobie na tyle odwagi, by zerwać tę pępowiną uzależnienia między nią a mężem. Czy jest jednak nie za późno ? Z mojego punktu widzenia swój mikroświat, który zdążyli wykreować jest już tak rozbudowany i poukładany, że zbyt późno na budowę nowego. Wiele w ich związku kontrowersyjnych zachowań, bezmyślności i absolutnej spontaniczności. Widok zapitego syna, który podkrada matce wódę z lodówki jest dobitnym rachunkiem, które im życie wystawiło. Smutny to widok, jednak tę parę łączy miłość wielka, o której tak często mówią i zażyłość zbyt długa, by czynić rewolucje.
Autor pokazuje też proces twórczy artystów. Nie powiem, żebym była zafascynowana sztuką Ushio Shinohara, który czasami sam nie wie, co "maluje". Fascynuje jednak jego oryginalność i pasja do tworzenia. Artysta mimo swych 80-ciu lat jest niezwykle żywotny i twórczy, jakkolwiek to może wyglądać. Ujmuje również ich życiowy optymizm. Albo już się przyzwyczaili do codzienności kloszarda, albo rzeczywiście sztuka jest tak wielką miłością, pochłaniającą i zachłanną, że troski o zapłacone rachunki, zieleninę do gara, czy szmaty na garb są absolutnie nieważne. Podziwiam tę parę za upór i pasję, jednak ich styl życia poza sztuką jest trudny do zaakceptowania.
Moja ocena: 6/10
Reasumując. Jakiś czas temu opisywałam kolejny dokument, który jest nominowany do tegorocznych Oskarów SCENA ZBRODNI i jest to mój osobisty zwycięzca. Wprawdzie DIRTY WARS porusza bardzo ciekawą problematykę i niebezpieczną z punktu widzenia autonomii obywatela każdego państwa na tym świecie, jednak taka tematyka nie poraża oryginalnością. PIĘKNA I BOKSER natomiast to bardzo fajny, plastyczny dokument o totalnie zwariowanej i zafiksowanej na sztukę parze artystów. Jeśli miałabym porównywać ten film z chociażby MARINA ABRAMOVIC: ARTYSTKA OBECNA , to na tym tle PIĘKNA I BOKSER wypada blado.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))