Nie będę ukrywała, że głównym powodem, dla którego sięgnęłam po ten film jest obsada i kontrowersyjna osoba głównego bohatera. Gdyby nie te dwie przesłanki nic by mnie nie zmusiło do oglądania filmu reżysera Tłajlajtów, któremu wymskło się po drodze kilka przyzwoitych tytułów. Muszę przyznać, że Bill Condon to intrygujący reżyser. To nakręci szmirę dla nastoletnich oblubieńców wampirów, to quasi musicalowy dramat, to horrorek i cyknie po drodze biografię badacza seksualnych zachowań wśród ludzi. No przekrój jak ta lala, zwłaszcza że do tej sprawiającej ból głowy mieszanki dorzuca film oparty na wspomnieniach jednego z członków WikiLeaks o jej założycielu.
Postać Julian'a Assange jest tu w głównej mierze zarysowana oczami jego współpracownika Daniela Berg'a. I nie jest to pozytywny przekaz. Scenariusz jest mega subiektywny i trąci myszką. I poniekąd nie dziwi mnie stanowczość Assange'a, który krytykuje książkę Berga, jak i sam film za małostkowość. Jeśli bowiem wśród dwóch kogutów zrodził się mega konflikt oparty na złamaniu zaufania i lojalności trudno o obiektywizm. A rany na zranionej męskiej ambicji długo i boleśnie się goją.
I w tym tonie Berg rysuje postać Assange'a jako nawiedzonego aktywisty, który jest nałogowym kłamcą opętanym rządzą władzy. Rysuje go jako dyktatora tkwiącego w ramach sekciarstwa, którym nasiąknął w dzieciństwie. Assange w filmie jest apodyktyczny i ślepo dążący do celu. Nie liczy się z konsekwencjami. Nie liczy się z ludźmi. Ma jasno obrany cel i pół środki go nie interesują, nawet jeśli może komuś zrujnować życie.
Smutny to obraz, bowiem niewiele się mówi o korzyściach płynących z publikowania informacji w WikiLeaks, które mają jedno zadanie - otworzyć nasze oczy na hipokryzję i kłamstwo ludzi władzy. I nie tylko państw rządzących, ale i korporacji, banków, systemu in general. Fabuła w zamian za to skupia się na konfliktach. Na budowaniu negatywnego przekazu samego Assange'a. WikiLeaks zostało przedstawione jako twór z idealistycznym przesłaniem, który zjada swój własny ogon. A przecież nie taki był zamysł autora. Nie knuciu i podszeptom WikiLeaks miało służyć. Obraz skutecznie odsuwa uwagę widza od sedna i przesłania jakie tkwiło w głowie Assange'a przy budowaniu koncepcji WL. Skupiono się wokół kontrowersji jej działalności, jak i specyficznej postaci jej założyciela.
Mimo kontrowersji, które budzi scenariusz film ogląda się wyjątkowo lekko. Nie sądziłam, że te dwie godziny intryg i wzajemnego podkopywania dołków przemknie tak gładko. Fajnie zagrał duet głównych bohaterów Benedict Cumberbatch w roli Assange'a i Daniel Brühl jego współpracownika. Nie wydaje mi się jednak, aby ten film był opiniotwórczy. Jego subiektywny oddźwięk i jednostronna krytyka jest rażąca. Muszę się zgodzić ze słowami Assange'a, że to obraz anty - WikiLeaks i jeśli ktokolwiek szuka w nim prawdy, to z pewnością nie zostanie ona jednoznacznie przedstawiona. To są jedynie subiektywne wersje wydarzeń. Tylko od nas samych zależeć będzie, czy wystarczająco mocno zechcemy się zagłębić w historię tworu Assange'a i poszukać prawdy w całym tym gąszczu informacji.
Dodatkowy plus należy się za wyśmienicie dobraną obsadę - zarówno aktorów europejskich, co amerykańskich.
Moja ocena: 6/10
Interesował mnie ten film, ale jakoś się na niego nie udałem. (nadrobię) To ciekawe, co piszesz. Pokazali WL raczej w złym świetle. Innymi słowy "Piąta władza" jest politycznie poprawna. Chyba tak.
OdpowiedzUsuńOstatnio oglądałem "Piraci z Krzemowej Doliny" o Billu Gatesie i Stevenie Jobsie. Film krytykuje trochę tych panów, a oni sami nie zaprzeczają. Wręcz są bardziej za niż przeciw.
Nie ma mediów obiektywnych, choć Assange próbował stać jak najdalej od korporacji, polityki i mejnstrimu. Nie wiem jak to do końca wygląda, film jest zbyt zakłamany, ale nie opuszcza mnie przeczucie, że ten co miał już dawno położył łapy na WL. A cały idea, która przyświecała początkom WikiLeaks legła w gruzach.
UsuńWikiLeaks to fajna sprawa, jednakże można mieć też pewne wątpliwości. Takie źródło informacji może być zarówno dobre, jak i mogące mieć bardzo negatywne skutki. Opinii publicznej można powiedzieć wszystko i w to uwierzy. Mniemam, że niektóre informacje z tego typu przecieków mogą mieć tragiczny wpływ również na porządnych ludzi. Nad tym się nie panuje. Tu wkłada się wszystko, co ktoś chce ukryć. Do ważnych informacji powinni docierać właściwi ludzi i opublikować je we właściwym czasie społeczeństwu.
OdpowiedzUsuń