Muszę przyznać, że seans ze ZŁYMI GLINAMI był dla mnie i dla Quentin Dupieux chwilą próby. Od tego filmu zależało, czy jeszcze kiedykolwiek zdecyduję się na filmy z rąk tego Pana. A wszystko przez Wrong (2012) , który mnie absolutnie rozczarował po jakże obiecującym obrazie - Opona (2010). I może rewelacji w nowym filmie Dupieux nie ma, ale kompletnego szajsu również nie spreparował.
Dupieux nie jest zbytnio oryginalny, bowiem jak sam tytuł wskazuje film opowiada o grupie skorumpowanych, bezczelnych, zepsutych, złych policjantów. Handlują narkotykami. Szantażują się nawzajem i okradają. Notorycznie obrażają. Molestują seksualnie. A wszelkie obowiązki wynikające z pełnienia funkcji stróża prawa są odległe, jak galaktyka NGC 3034 ;-).
Film nie opowiada jakiejś szczególnej historii. To zlepek sytuacji, które przydarzają się bohaterom. Dupieux spokojnie je rejestruje. I jak to Dupieux nie ogranicza się od kpiarstwa, czy stosowania kompletnych absurdów. Obśmiewa przy tym drugą swoją ukochaną pasję, muzykę, i przemysł muzyczny. A bity jego syntezatorowego szaleństwa dudnią w bębenkach przez cały film.
ZŁE GLINY to przede wszystkim szyderstwo, by je jednak spotęgować Dupieux stosuje sporo absurdów. I to one, w moim odczuciu, są najbardziej zabawne. Sposób sprzedawania dragów, historia z gejowskim świerszczykiem, a scena z pogrzebem to mistrzostwa świata - zaśmiałam się do rozpuku. Niestety przez większość filmu wiało nudą. Nie dlatego, że akcja była ślamazarna, ale dlatego, że nie trafiało do mnie poczucie humoru Dupieux. Nie w takiej formie, w jakiej ją zaprezentował w ZŁYCH GLINACH. Mimo wszystko, film podobał mi się zdecydowanie bardziej, niż WRONG i jest to wystarczający powód, by nie obrażać się na śmierć na Mr Oizo. Dam mu kolejną szansę.
Do ciekawostek należy występ Marilyn Manson'a. Nie jest to może wymagająca rola i pierwszoplanowa, ale koleś wywarł na mnie naprawdę pozytywne wrażenie.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))