Gatunek sci-fi zawsze należał do moich ulubionych i w tym temacie niewiele przez lata się zmieniło. W przypadku THE MACHINE w głównej mierze przekonał mnie jednak trailer. Skondensowane w pigułce kilka najlepszych scen, które nie tylko wyglądały fajnie, ale i treściwie. Niestety film mnie nie zachwycił w stopniu równoznacznym. Zaliczyć go mogę do wybijających się przeciętniaków. A co takiego wybijającego w nim znajduję, to już za chwilę...
Fabuła przenosi nas w niedaleką przyszłość, w której wielkie państwa walczą o strefę wpływów. Na pierwszy tor wysuwają się Chiny, które po latach prosperity zapragnęły stać się super mocarstwem. Światu więc grozi mega kryzys, a w głównej mierze narażona jest na niego Wielka Brytania. Dlaczego ? Nie wie nikt. Wiemy jednak, że gdzieś tam na tej wiecznie zielonej ziemi istnieje sobie laboratorium przypominające więzienie w Guantanamo, w którym przetrzymywani są kalecy żołnierze. Na nich to bowiem tajemnicza instytucja przeprowadza test. Test, którego celem jest stworzenie super maszyny do zabijania.
Głównym bohaterem filmu jest Pan doktor. Naukowiec, który pod przykrywką ideałów (chora córka) konstruuje super maszynę. Owa maszyna, przypominająca żeńską wersję Terminatora, nie tylko rozgniata stal dłonią, ale też posiada tzw.czynnik ludzki - duszę. Tę magiczną cząstkę czyniącą z niej jednostkę niepowtarzalną i unikalną.
Może więc zacznę od pozytywów. To bardzo klimatyczny obraz. Przepiękna ścieżka dźwiękowa. Intrygująca fabuła i naprawdę fajne efekty. Film, mimo niewielkiego budżetu, nie razi amatorszczyzną. Ma jednak mankament, jakim jest spora dawka nudy. Nie ukrywam, że pomysł na fabułę jest ciekawy, choć nie oryginalny. Niestety osłabia ją źle skonstruowany scenariusz. Nierównomiernie rozłożono środek ciężkości pomiędzy dramatem, a wątkiem sci-fi. Do tego stopnia, że na ekranie rozgrywa nam się dramatyczne law story z rodzinną tragedią. Sporo wątków jest niewyjaśnionych, potraktowanych po łebkach, np.motyw przetrzymywania kalekich żołnierzy. Razi monotonia scenografii. Większość scen rozgrywa się w ciemnych pomieszczeniach. Monotonia z nich płynąca działa lepiej, niż niejeden środek usypiający. To co jednak najfajniejsze zostaje nam przesączone wąskim strumieniem i niestety zbyt rzadko.
Wprawdzie nie jestem zachwycona THE MACHINE, ale naciągnę z lekka ocenę, tylko wyłącznie za fajny klimat, który wprowadza w głównej mierze świetna ścieżka dźwiękowa i CGI, które w tego typu produkcjach mogą razić, a tutaj niczym nie odstępuje od wysoko-budżetówek.
Moja ocena: 6/10
Ciekawie się zapowiada ;P dałbym 6,5 na start za kategorię samą :)
OdpowiedzUsuńno ja na start dawałam 8, niestety wykon ostudził mocno moją ocenę i finalnie wyszło mocne 5,5 :-)
Usuń