Wiosna za oknem nie sprzyja oglądaniu filmów. Znalazłam jednak chwilę dla Pani Lake Bell i jej debiutu pełnometrażowego IN A WORLD. Jak na reżyserkę, autorkę scenariusza ... i ... odtwórczynię głównej roli, Lake Bell zaprezentowała się wyśmienicie. Obraz okazał się lekką komedią, trochę o relacjach rodzinnych i trochę o dość intrygującym środowisku lektorów.
IN A WORLD to trzy kultowe słowa, które w historii kina najczęściej reklamowały filmy w trailerach. Autorka na ich bazie buduje zabawną historię rywalizacji w konkursie na lektora do kasowego giganta filmowego. W szrankach o super fuchę staje bohaterka - Carol, jej ojciec i aspirujący do guru lektorów, boski lawdżoj Gustav. Między tą trójką rozgrywają się zabawne perypetie, rodzinne animozje i cała masa komicznych nieporozumień.
Lake Bell swoim filmem zwróciła moją uwagę na kompletną niszę w przemyśle filmowym - spikerów. Osób, które poznajemy wyłącznie po barwie głosu, czy sposobie intonacji. Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na te kwestie. Z jednej strony jestem w stanie określić jaka barwa głosu odpowiada mi najbardziej, a jaka nie. Jednak jest to dość marginalny temat i niekoniecznie wywołuje we mnie większe emocje. IN A WORLD w jakimś drobnym stopniu pobudza naszą wrażliwość na dźwięk ludzkiego głosu. Nagle słowa nabierają barw, ciekawych wzlotów, upadków, czy piskliwego skrzeczenia, jak nożyce Freddiego Krugera po szkolnej tablicy. I sam ten fakt, zasiania w nas ziarnka ciekawości, pobudzenia uśpionej wrażliwości sprawia, że IN A WORLD ma ogromną wartość dodaną.
Z pewnością nie jest to kino wybitne, choć wielokrotnie docenione na przeróżnych filmowych festiwalach. Jest na tyle intrygujące, by zachęcić do współudziału w perypetiach bohaterki. Obraz przejawia wszelkie cechy oryginalności, posiada świetny scenariusz, zabawne dialogi i fajnie nakreślone postaci. Muszę przyznać, że zaintrygowała mnie Lake Bell. Kompletnie nie kojarzę jej dotychczasowych ról aktorskich, a zagrała w wielu. Zdecydowanie jednak zapadnie mi w pamięć wraz ze swoim autorskim projektem. Lekkie, przyjemne, kompletnie niezobowiązujące kino.
Moja ocena: 7/10 (a właściwie 7,5 za genialne cameo z Evą Longorią)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))