Niedawno przeczytałam zestawienie dziesięciu najbardziej niedocenionych, niezależnych filmów 2013 roku. ZERO CHARISMA znalazło się w tym zestawieniu w towarzystwie takich filmów, jak PRINCE AVALANCHE, THE WAY WAY BACK, SHORT TERM 12, MUD, THE SPECTACULAR NOW, THE EAST czy FRANCES HA, UPSTREAM COLOR i THE KINGS OF SUMMER. To jedyny film z tego zacnego grona, którego do tej pory nie widziałam, więc nie trzeba mnie było długo zachęcać. I muszę przyznać, że zasługuje na miejsce wśród tych bardzo dobrych tytułów. To film skierowany głównie do geeków, nerdów, fanów gier planszowych, komputerowych, LARPów, zafiksowanych na fantasy, MMORPG, czy generalnie RPG. Dla tych, dla których War of Warcraft, Dungeons & Dragons i Star Wars to coś więcej, niż tylko tytuły. Mnie ten film wchłonął, rozbawił, ale i trochę zasmucił. A dlaczego, to za chwilę.
Scott to chłopak, którego większość z nas uznałaby za niezłego frika i luzera. Choć ma pracę mieszka z babcią, od lat co tydzień prowadzi rozgrywkę z równie zafiksowanymi na gry fantasy kumplami. Jego życie nabiera barwy, gdy tylko zasiądzie przy swym stole. Ożywa wtedy jako Game Master i w wykreowanym przez siebie świecie magii, fantazji, pełnym czarowników, wielkich mocy snuje niestworzone historie i wymyśla niezwykłych bohaterów. Niestety ta idylla trwa krótko. Zejście na ziemię jest dla niego bardzo bolesne. To chłopak mocno zakompleksiony i wycofany. Ukrył się w świecie fantazji, a rola Game Mastera przeniknęła go na wskroś. Jego pozycja wśród przyjaciół zmienia się, gdy do gry wkracza nowy uczestnik. Drugi samiec alfa w stadzie, który burzy ustalony przez Scotta porządek.
Film jest po prostu bajeczną podróżą w świat nerdów. Może trochę przerysowaną, ale niezwykle zabawną i pouczającą. Pokazuje, jak łatwo można zatrzeć granicę między światem wyobraźni, a światem realnym. Scott nie jest już typem człowieka uzależnionego od gry. Gra jest Scottem. Mocno wyalienowany i samotny chłopak nie potrafi poradzić sobie z nieprzewidywalnością życia. Brak nad nim kontroli powoduje napływy niekontrolowanej agresji. Ten smutny wątek filmu przełamywany zostaje komicznymi perypetiami z życia chłopaka, jego stosunków z babką i matką oraz przyjaciółmi.
ZERO CHARISMA wpisuje się genialnie w gatunek kina niszowego skierowanego do geeków. Klimatem przypomina pierwsze dokonania filmowe zafiksowanego na komiksy Kevina Smitha. Oryginalny scenariusz, kolorowe i zabawne postaci, rewelacyjne dialogi, idealnie dopasowana ścieżka dźwiękowa i aktorzy - mało znani, ale nie znajduję przyczyny, by krytykować ich kreacje. Z pewnością jest to jeden z wielu przykładów bardzo dobrego kina stworzonego za niewielkie pieniądze. Polecam!
Moja ocena: 8/10
ps. a tak na zupełnym marginesie, aktor Sam Edison odgrywający postać Scotta bardzo przypominał mi postać z jednej z moich ulubionych gier "Brutal Legend" ;-)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))