Proszę, proszę... Jason Bateman w debiucie reżyserskim ?!!! I pomyśleć, że zawsze go mylę z Paulem Rudd. Ale wracając... BAD WORDS, jak na debiut kolesia wychowanego po drugiej stronie kamery wyszedł obiecująco. Pełen profesjonalizm, całkiem dobry scenariusz, świetna gra aktorska, można stwierdzić, że Bateman/reżyser przeszedł test pierwszoklasisty.
I nie bez kozery powołuje się na szkolne alegorie, bowiem fabuła przenosi nas do szkolnego konkursu, który w wolnym tłumaczeniu można nazwać ortograficznym. Główny bohater, 40-sto letni Guy Trilby znajduje lukę w regulaminie konkursowym i postanawia wziąć udział w międzyszkolnym konkursie ortograficznym. Jego konkurentami będą dzieci ze szkół podstawowych, więc jego udział staje się nie lada szokiem dla rodziców, uczestników i ogromnym problemem dla organizatorów. Trilby ma jednak w nosie konwenanse, w jeszcze większym poważaniu dzieci, a ich rodziców spaliłby na stosie, jak średniowieczne czarownice. Trudno więc będzie polubić bohatera, choć ja go polubiłam bardzo. Może razić z lekka ordynarny język, brak hamulców i bezkompromisowość, którą w jego wykonaniu stawiam na piedestał. Żadne bowiem chamstwo nie może konkurować z hipokryzją, którą w tym przypadku przejawia środowisko rodziców i organizatorów. Udział bohatera w konkursie i jego kontrowersyjne zachowanie ma jednak cel, by go poznać trzeba obejrzeć film, do czego zachęcam.
Obraz jest mocno nierówny. Bardzo zabawna pierwsza połowa, a po niej niestety już pod górę. Jest to spory mankament scenariusza. Wydaje mi się jednak, że owo spowolnienie miało na celu złagodzenie prowokacyjnego zachowania bohatera. Muszę przyznać, że humor jest ciężki a niektóre dialogi cięły jak brzytwa. Mnie jednak Trilby rozbawił, momentami do łez, a Bateman nabrał ostrzejszego wyrazu jako aktor, więc sumarycznie wychodzi całkiem dobrze, choć jak to zwykle bywa, mogło być lepiej.
Moja ocena: 6/10 (a właściwie takie mocne 6,5)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))