Zachęcona dość wysokimi ocenami sięgnęłam po horror COŚ ZA MNĄ CHODZI. Długo nie oglądałam dobrego straszaka i w oczekiwaniu na porządny wstrząs zasiadłam przed ekran. Niestety obyło się bez wstrząsów. Straszaki wypadły niczym mdłe wypłosze, a akcja była równie ślamazarna i powłóczysta co one.
Film to interesujący mariaż ghost stories z klasycznym thrillerem. Główna bohaterka podczas inicjacji seksualnej zostaje naznaczona pewnego rodzaju klątwą. Klątwą, którą można przenieść na inną osobę wyłącznie podczas aktu seksualnego. Tej osobie ukazuje się zjawa, która uporczywie za gagatkiem podąża, aż ją dopadnie. I tak główna bohaterka czyni cuda wianki, by skutecznie pozbyć się natrętnych upiorów.
Ogromnym mankamentem tego filmu jest ślamazarność fabuły. Akcja wlecze się, jest przegadana, a horroru w horrorze jest tyle, co za paznokciem. Z pewnością COŚ ZA MNĄ CHODZI ratuje klimat, fajne zdjęcia, równie dobry młody aktorski narybek oraz bardzo dobra ścieżka dźwiękowa. Obraz ten posiada naprawdę spory potencjał, jednak w moim odczuciu został kompletnie zaprzepaszczony.
Moja ocena: 5/10
Uhm... A mogę zapytać, czego spodziewałaś się po tym filmie? :) Pieśni pochwalne, jakich zarówno krytycy, jak i widzowie nie szczędzą temu dziełu, mogą nastawić na cuda na kiju, fajerwerki i inne efekty. Jednak "Coś za mną chodzi" to jedynie bardzo dobrze wykonana nastrojówka, której główną atrakcją jest właśnie klimat. Nie jest to obraz skierowany do typowego współczesnego widza, a bardziej do wiernych fanów "subtelnych" horrorów ubiegłego wieku. Film w moim mniemaniu do tej nielicznej grupy dotrze i skutecznie zachwyci, jednak reszta prawdopodobnie będzie zawiedziona.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się horroru. Otrzymałam coś na jego kształt. Klimat z pewnością jest atutem, ale w moim przypadku to za mało. Ów klimat lepiej sprawdziłby się w gatunku mystery. No ale... to tylko moje zdanie. Zawsze warto przekonać się samemu :) A propos subtelności, więcej znalazłam jej w ostatnio ocenianym przeze mnie filmie, A GIRL WHO WALKS HOME ALONE AT NIGHT. Jeśli więc lubisz nieśpieszne kino to szczerze polecam.
UsuńAleż "Coś za mną chodzi" jest stuprocentowym horrorem :) Jest gęsta atmosfera zagrożenia (nawet podczas scen, gdzie nic konkretnego się nie dzieje, odnosi się wrażenie, że zaraz jakieś licho się stanie), nastrojowa muzyka (mistrzowska zresztą), śmierć i niezdefiniowane "coś" ganiające za bohaterami. Fabuła jest zupełnie inna, ale wrażenia, jakie dostarcza seans, moim zdaniem są bliskie tym wywoływanym przez klasyk Carpentera - "Halloween". Tam też nie ma wiele krwi, a całość bazuje na klimacie :) Niekoniecznie to latające po ekranie flaki i urwane kończyny albo wyskakujące znienacka komputerowe duchy definiują film grozy, chociaż twórcy horrorów w XXI skłaniają się ku takim rozwiązaniom, niestety... "Coś za mną chodzi" nawiązuje do stylu, który ku rozpaczy sentymentalnych grozomaniaków już dawno zaniknął.
UsuńA kino lubię zarowno śpieszne, jak i nieśpieszne - byle było dobrze zrealizowane :) "A Girl Who Walks Home at Night" czeka w kolejce do obejrzenia już od pewnego czasu.
Masz rację. Moje ulubione horrory Dziecko Rosemary, czy Carrie De Palmy też w głównej mierze bazują na klimacie. Jednak w stosunku do wymienionych ten film jest mdły. Same piękne ujęcia, plumkająca intrygująco muzyka, budująca napięcie nie zrobi za fabułę roboty. A fabuła ciągnie się jak flaki w oleju nie pozostawiając we mnie nic oprócz znużenia. No sorry, ale nie podzielę zachwytów. Jestem wychowana na Omenie z Peckiem i Egzorcyście z von Sydowem. Do szczęścia potrzebuję gęsiej skórki jak u Polańskiego, albo tak jak u azjatów hektolitrów krwi i walających się flaków. Taka już ze mnie konstrukcja :)
Usuń