Ostatnimi czasy mieliśmy lekki wysyp westernów. Może nieutrzymanych w klasycznej formie, do jakiej przyzwyczaiły nas te z lat 60-tych, czy 70-tych, jednak można odczuć pewną świeżość oraz powrót do tego zapomnianego filmowego gatunku. W zeszłym roku mieliśmy możliwość zapoznania się z THE HOMESMAN, czy THE SALVATION. Dwa znane tytuły z gatunku western i dwa, które nieco złamały utartą konwencję. Mnie jednak najbardziej przypadł do gustu film z Tommy Lee Jonesem. I to właśnie do filmu THE HOMESMAN, SLOW WEST jest tematycznie najbliżej.
SLOW WEST to pełnometrażowy debiut Johna Macleana. Opowieść drogi, o młodym angielskim paniczyku, który przemierza amerykańskie stepy w poszukiwaniu swej miłości. Dziewczyny, która musiała opuścić Anglię i szukać swego miejsca w Nowym Świecie. Po drodze naiwny chłopaczyna spotyka starego wyjadacza [w tej roli Fassbender]. Mężczyznę, którego intencje, jak się później okaże, nie będą krystalicznie czyste.
Film przenosi nas do czasów dzikiego, okrutnego zachodu, w którym prawo goni bezprawie, a ono się świetnie rozwija. Wszędzie można spotkać rzezimieszków, hochsztaplerów, czy poszukiwaczy łatwego zysku. Zaufanie nie jest cnotą, bowiem prowadzi do szybkiej zguby, a przyjaciela trudno poznać nawet w biedzie.
SLOW WEST jak sama nazwa może sugerować nie jest filmem o wybitnie wartkiej akcji. Powoli, wręcz ślamazarnie jesteśmy prowadzeni wraz z bohaterami w głąb dziczy, którą próbują ucywilizować biali. Jednak rozwinięcie tej wydawałoby się prostej historii bardzo przyjemnie nas zaskoczy.
Polecam ten film. Mimo nieśpiesznie prowadzonej fabuły obraz ogląda się wybornie. Nie tylko za sprawą bardzo dobrej obsady, ale również dzięki bardzo dobremu scenariuszowi i dialogom. W treść tej historii idealnie wkomponowują się przepiękne zdjęcia dzikich prerii i muzyka. Myślę, że jest to idealna odskocznia od mejnstrimowego kina i ciekawa wycieczka do świata zapomnianego, okrutnego, w którym wartość ludzka jest mniejsza od wartości konia.
Moja ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))