Czegóż można się spodziewać po filmie, do którego muzykę napisał BADLY DRAWN BOY ?
Z pewnością pełnej nostalgii opowieści na podstawie bestsellerowej autobiografii bohatera.
Jest to jedna z tych historii, które są rozliczeniem z przeszłością i jej błędami.
Główny bohater (Paul Dano) zmaga się z postacią ojca (Robert De Niro), który niczym widmo pojawia się w jego życiu i znika. Pozostawia po sobie przy tym całą masę bólu, goryczy i niespełnienia. Jednak ani ojciec, ani syn nie są postaciami jednowymiarowymi. Można ich znienawidzić, po czym współczuć, aby przejść w końcu do uczucia sympatii wobec ich poczynań. Są pełni tragedii przez co całkowicie ludzcy. Mimo to, nie chciałabym być w skórze żadnego z nich.
Wspaniałą kreację przedstawił De Niro. Jest to postać na miarę jego możliwości. Pełna skomplikowania i wielowymiarowości. Myślę, że dla takich ról warto czasami sięgnąć bruku i zagrać szmirę, choćby po to by nie dać o sobie zapomnieć i cały czas utrzymać się na powierzchni. De Niro jest klasykiem. Tak jak klasykiem jest jego bohater. Niczym Bukowski i jego Chinasky, chleje za dziesięciu. Typowy mitoman, damski esteta, cham i homofob. Takich postaci w obecnych czasach nie ma wielu. Typy kolorowe, cyniczne i inteligentne, przez co skazane na porażkę. Świetna postać, świetna rola, świetny aktor.
Tak wogóle, to masa niezłego aktorstwa się tu przewija, by nie wspomnieć o Julianne Moore, Lili Taylor , czy Olivia Thirlby. Zawiódł jedynie Dano. Bardzo go lubię i cenię od czasów Az poleje sie krew (2007) , ale tu jakoś przesadził z tą neurotyczną pozą wiecznie przegranego inteligenta.
Film jest trudny w odbiorze. Porusza masę ciężkich, życiowych tematów. Ale warto się pochylić nad takimi tytułami. Są absolutnie nietuzinkowe w całej tej holyłudzkiej mega pulpie za miliardy dolarów.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))