Oj tak David Ayer zdecydowanie wie, jak robić filmy o glinach. Dzien próby (2001), czy Ciezkie czasy (2005) to filmy, których po prostu nie można pominąć.
To kolejny fenomenalny scenariusz ukazujący ciężką robotę jaką musi odpękać policjant z LA. Od niańczenia bachorów, po gaszenie pożarów, do łapania największych skurwysynów, jakich ta ziemia na swym grzbiecie nosiła.
David Ayer ponownie udowadnia, że na czarnej robocie "psów" zna się najlepiej i że to on w tym temacie rozdaje karty w Hollywood. Podobnie, jak w jego filmie
Królowie ulicy, czy
Ciezkie czasy
mamy totalnie zafiksowanych na punkcie prawa policjantów, którzy są twardzi jak bulterier i Tommy Lee Jones w jednym :-). Taki dwupak nie do pobicia. Ayer poszedł jeszcze dalej, poprzez technikę found footage przenosi nas, jakby w realny świat gangsterskiej ulicy. Jesteśmy świadkami zarówno fabuły, jak i quasi dokumentu. Nie da się ukryć, że całość przemawia i to mocno. Ulice południowego LA są nieprzyjazne zarówno w dzień, jak i w nocy i z pewnością nigdy nie będą na liście postojowej wycieczek objazdowych.
Za co lubię filmy Ayer'a ? Za ten męski testosteron, za realistyczne scenariusze, za rewelacyjną ścieżkę dźwiękową w każdym jego filmie, no i aktorów. Kto się tam u niego nie przewijał, pełen ślinotok :-) Wszystkie jego filmy to zbiór genialnych męskich kreacji. Nikt nie zapomni Denzela w DNIU PRÓBY, a te jego bling bling do dziś świecą mi przed oczami. Ethan Hawke, Christian Bale, Keanu Reeves a teraz Gyllenhall. No czegóż chcieć więcej.
Dla mnie wizualna uczta. Razi momentami efekt trzęsącej się kamery. Nigdy nie byłam zwolenniczką stosowania techniki found footage w filmie fabularnym. Drażni mnie to niemiłosiernie. Na szczęście Ayer zna umiarkowanie i wie kiedy przestać. Bardzo dobrze jest tutaj wyskalowane napięcie. Wyznając zasadę, że nie znasz dnia ani godziny, a uśpienie widza sięga zenitu, nagle jest krach, po czym następuje gigantyczny zwrot akcji. Z pewnością nie można się nudzić.
Polecam ten, jak i poprzednie filmy Ayera, jako scenarzysty i reżysera. Naprawdę warto, nikt współcześnie nie kręci tak dobrych filmów o glinach, jak on.
Moja ocena: 8/10
W filmach Ayera nie może zabraknąć hip-hopu. Tu odkurzony kawałek Cam'Ron'a.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))