Kiedy już myślisz, że już nie ma takiej rzeczy, która jest w stanie zwalić cię z nóg, zjawia się takie o to skromne filmidło i znów wraca myśl, że są takie rzeczy na świecie, które się filozofom nie śniły.
W 1994 roku w Teksasie ginie 13-letni chłopiec. Kiedy rodzina straciła już wszelką nadzieję, po trzech latach otrzymuje telefon, że syn się odnalazł ... w Hiszpanii.
Rewelacyjny dokument. Bardzo dobrze, powoli i ciekawskim okiem obserwatora prowadzi nas przez historię tak zagmatwaną i niemożliwą, że oczy się otwierają coraz szerzej z każdą sekundą. Przede wszystkim kamera jest nad wyraz obiektywna. Znajduje się chłopak po trzech latach i kamera w to wierzy. Po czym powoli odkrywają się karty, które pokazują grubymi nićmi szytą mistyfikację. Powoli chłopak, który do tej pory uznawał się za uciekiniera, otwiera się i pokazuje, jak zepsutym, chorym człowiekiem jest. Przy tym wszystkim, niesamowicie przebiegłym i inteligentnym. Po drugiej stronie bieguna, mamy rodzinę zaginionego chłopca, która tak mocno wierzy w autentyczność znajdy, że albo ma coś okrutnego i mrocznego do ukrycia albo tak bardzo pragnie odzyskać ukochanego syna i brata, że nie ważne jakie środki zostaną podjęte, ważne że rodzina jest znów w komplecie, a świat wrócił do normy i ukochanego spokoju.
Ten film to genialny "case" dla rozważań psychologicznych. Jak zagmatwana i poplątana jest ludzka natura i do jakich kroków jest w stanie się posunąć, by zrealizować swoje pragnienia. I jak niewiele potrzeba, by ze zwykłej potrzeby akceptacji, wyrosło monstrum połykające wszysko wokół, po to tylko by zaspokoić swoje wybujałe ego.
Świetnie zrealizowany dokument. Naprawdę mocna historia i całkowicie otwarte zakończenie. Po tego typu klimatach człowiek zdaje sobie sprawę, że czasami nie jest bezpiecznie nawet we własnej skórze.
Moja ocena: 9/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))