Kevin Macdonald jest jednym z lepszych brytyjskich reżyserów i takie tytuły jak CZEKAJĄC NA JOE, OSTATNI KRÓL SZKOCJI, czy STAN GRY powinny być wystarczającą zachętą. Nie jestem fanką filmów, których akcja ma miejsce w samolotach, czy łodziach podwodnych. I choć nie mam klaustrofobii brak wyjść awaryjnych w tych miejscach wystarczająco mnie przeraża.
Nie spodziewałam się wiele po tym filmie. Jakże jednak mile się zaskoczyłam. Film opowiada nam o zwolnionych przez korporację morską marynarzach, którzy chcąc odpłacić pięknym za nadobne decydują się na karkołomną wyprawę. Odnalezione złoto z czasów Hitlera, które spoczywa na dnie Morza Czarnego stanie się nie lada wyprawą, a jednocześnie nadzieją dla załogi na poprawę swojego życia.
Obraz Macdonalda trzyma niesamowite napięcie. Od momentu zejścia bohaterów na dno morza akcja rozwija się błyskawicznie. Zastosowano tu psychologiczne triki w postaci skłócenia ze sobą załogi, jak i politycznego niebezpieczeństwa. Spory ciężar położono na krytykę korporacyjnego wyzysku. Odnalezienie filmowego skarbu jest swoistą formą sprzeciwu wobec zasad zatrudniania, zwalniania i opłacania pracowników przez wielkie korporacje. Może jest to infantylne podejście, jednak w przypadku fabuły BLACK SEA sprawdziło się bezbłędnie.
Spory nacisk położono na konstrukcję postaci i zabarwienie psychologiczne filmu. Jak zwykle, gdy do głosu dochodzi sporej ilości gotówka, a w pobliżu znajdują się niezrównoważone psychicznie jednostki, nie ma możliwości, by nie wyszedł z tego niezły bigos. Pazerność połączona z paranoją daje upust filmowym twistom, ale i skutecznie podbija napięcie. Emocje w tym filmie targnęły mną solidnie. Jest to jeden z lepszych akcyjniaków, jaki mi przyszło oglądać z precyzyjnie nakreśloną intrygą. Obraz bazuje na dość prostych emocjach. Są one jednak tak wyważone, że nie rażą ckliwością i patosem. Dodatkowego smaczku dodaje fajna kreacja Jude'a Low, którego z wiekiem coraz bardziej lubię oraz piekielnie diaboliczny Ben Mendelsohn.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))