"Wolę polskie gówno w polu, niż fiołki w Neapolu" ten cytat Tetmajera posłużył, jako źródło inspiracji dla debiutu filmowego znanego muzyka Tymona Tymańskiego. Wprawdzie oryginalność tej filmowej parafrazy jest znikoma, mnóstwo artystów pastwiło się nad tym wierszydłem Przerwy-Tetmajera, tak pastisz Tymonowi wypadł zacnie.
Za kamerą stanął debiutant Grzegorz Jankowski, który swego czasu popełnił scenariusz do filmu CHRZEST. Tym razem scenarzystą, jak i odtwórcą głównej roli jest Tymański. Postać grana przez Tymona nie jest zbyt oddalona od jego osobistych doświadczeń. Jerzy Bydgoszcz to lider niszowej kapeli Tranzystory. Kiedy do drzwi puka mu komornik jedyną metodą na spłatę długu zostaje powrót w trasę i wydanie nowej płyty. Problem w tym, że menedżerem zostaje komornik Czesław Skandal. By zarobić więcej szmalu Bydgoszcz wraz ze swoimi oryginalnymi, muzycznymi kompanami będą musieli podjąć trudną decyzję, czy pozostają w cieniu, czy podążają, jak większość ich kolegów za łatwą kasą i tandetnym wizerunkiem.
Tymański stworzył mało wyszukaną satyrę na nasz rodzimy szołbiznesowy grajdoł. I nie ważne czy naśmiewa się z celebrytów, którzy niczego nie wnoszą oprócz swej pustki, czy starych wyjadaczy, którzy kiedyś występowali w Jarocinie, a teraz na odpustach i festiwalach. Istotne jest to, że dawne ideały zostały zastąpione pełną michą. Kasa rozmiękczy każdego, a ideały nigdy nie wykarmiły nikomu gęby.
Powiem szczerze, że miałam wątpliwości co do tego filmu. Ideę jego powstawania znałam już od wielu lat, a kontrowersje wokół tej produkcji, ciągłe opóźnienia brzmiały coraz mniej zachęcająco. Ku memu zaskoczeniu POLSKIE GÓWNO wypadło naprawdę fajnie. Tandetny rockowo-punkowy musical, w którym polski muzyk zżerany jest przez biedę, granie w podrzędnych spelunach, chlanie na umór i jaranie jointów. Takie nasze artystyczne piekiełko.
Realizacja tego filmu wypadła profesjonalnie, choć bałam się, że będzie to amatorskie filmidło. Tymański i Spółka podeszli do projektu poważnie, a scenariusz wyposażony w mega zabawne dialogi i scenki rodzajowe rozsadzały mi przeponę. Wisienką na torcie był jednak Grzegorz Halama. Obleśny, spasiony, z tym swoim wieśniackim wąsem, a przy tym przekomiczny. Znajdziemy tu kilka perełek aktorskich - śpiewającego Mariana Dziędziela, przygrywającego prostacką melodyjkę Leszka Możdżera, kiczowatego Arkadiusza Jakubika, czy miłośniczkę samojebek Sonię Bohasiewicz, a i to nie wszyscy.
Polecam ten film. Jeśli podejdziemy do niego z dużym dystansem i sporym przymrużeniem oka, spojrzymy na świat szołbiznesu poprzez kicz, zaprzedanie ideałów i jedno wielkie kurewstwo to POLSKIE GÓWNO nie będzie wyłącznie durnowatą komedyjką o zapijaczonych muzykach-nieudacznikach. Mnie osobiście rozwalały dialogi, które uważam za genialne, warstwę muzyczną pozwólcie, że przemilczę.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))