Na przestrzeni lat różnie u mnie bywało z sympatią do filmów Noah Baumbacha. Wprawdzie nie widziałam jego wszystkich projektów, ale z czterech dotąd obejrzanych można wyczuć styl i kierunek, w którym zmierza reżyser. Zarówno MARGOT JEDZIE NA ŚLUB, GREENBERG, czy FRANCES HA łączą bohaterzy i ich emocjonalne rozterki. Jednostki zagubione, często borykające się z narcystyczną naturą i niesforne wobec buszującego konformizmu. Osoby stojące na przeciw sztampie, utartym regułom, wrażliwe i poszukujące w życiu większych wartości, niż pełna micha i prąd w gniazdku od teletuby. Podobna sytuacja ma miejsce w jego najnowszym dziele WHILE WE'RE YOUNG. Przewrotny tytuł, mówiący o młodości z tymże głównymi bohaterami jest para w średnim wieku i ich emocjonalny kryzys. Gdybyśmy połączyli bohaterów z GREENBERGA i FRANCES HA odnoszę wrażenie, że wyszedłby nam nowy film Baumbacha. Nie jest to mankament, bowiem film, a zwłaszcza scenariusz i dialogi są bardzo dobre. A styl Baumbacha z tym jego umiłowaniem ulic Nowego Jorku i świetnymi ścieżkami dźwiękowymi, jątrzącymi narcystycznymi ranami, czy fobiami można śmiało porównać do stylu Woody'ego Allena.
WHILE WE'RE YOUNG opowiada o relacjach dwóch par. Głównym filarem jest para po 40-tce, borykająca się dylematem posiadania dziecka, twórczą stagnacją i kryzysem wieku średniego. Drugą parą jest młody artysta, wilczek rządny poklasku i sławy wraz ze swoją trzpiotowatą małżonką. Te pary, mimo sporej różnicy wieku zaprzyjaźniają się. Jak się później okaże początkowa bezinteresowność będzie przykrywką intrygi grubymi nićmi szytej.
Na przykładzie tych dwóch par Baumbach w ciekawy sposób ukazał nam różnice pokoleń. Kontrasty i paradoksy, które mają wpływ na każde pokolenie. Hipsterska młodzież zachwycająca się wypartymi przez skok cywilizacyjny produktami kontra zachłyśnięci nowoczesną technologią 40-sto latkowie. Z jednej strony razi spory dysonans, jednak w miarę upływu czasu dostrzegamy części wspólne. Młodzi, którzy za wszelką cenę pragną się wyróżnić z tłumu i starzy, którzy usilnie pragną nadążać za nowinkami, być na fali i nie dać się zakopać. Wszystkie te potrzeby ukazują nam niespójność, w której paradoksalnie dostrzegamy pewien porządek. Pomiędzy naturalną potrzebą zaspakajania swoich potrzeb Baumbach buduje problem związany z kreatywnością. Wypalenie zawodowe, artystyczny marazm i blokadę przeciwstawia młodzieńczej werwie, pomysłowości i energii. Te składowe mogą negatywnie budować nam obraz pokolenia 40-sto latków, jednak finalnie okaże się, że za pozą młodzieńczego temperamentu kryje się chamska interesowność, tanie cwaniactwo i pozoranctwo. To właśnie pokolenie filmowych 40-sto latków stawia sobie za cel wartości, które niewiele mają w tych czasach wspólnego z szaleńczą pogonią za pieniądzem i karierą. Wbudowane zasady, życiowe doświadczenie i kręgosłup moralny bohaterów stawiają ich na piedestale, a to co do tej pory irytowało szybko odchodzi w cień.
Polecam ten film z dwóch powodów. Pierwszy to bardzo fajna charakterystyka postaci, złożona, wielowymiarowa, pełna kontrastów. Drugi atut to dialogi, humorystyczne, inteligentne i przemyślane. Jeśli dodamy do tego świetną ścieżkę dźwiękową fajne kreacje aktorskie zarówno w drugim, jak i pierwszym planie oraz tańczącą hip-hop Naomi Watts [nota bene bombowy duet ze Stillerem] to nie ma co się zastanawiać.
Moja ocena: 7/10 [mocne 7,5]
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))