Jason Statham nie jest typem aktora wysokich lotów i to wszyscy wiedzą. Z pewnością żaden z niego De Niro, jednak czasami wychodzą mu naprawdę dobre filmy. Oczywiście schemat ciągnie schemat. Ani to odkrywcze, ani rewolucyjne. I choć Jason od lat odcina kupony od swojego wizerunku, robi to świetnie i przyjemnie się na niego patrzy.
HOMEFRONT nie odstaje niczym od produkcji, które Statham zwykł grywać do tej pory. Ponownie gra uczciwego glinę, który po zdemaskowanej tożsamości musi ukrywać siebie i swoją córkę. Przeprowadza się więc na głęboką, amerykańską wieś, pełną redneków, krokodyli i typów spod ciemnej gwiazdy. I tam właśnie spotka go niemiła niespodzianka. Idylla, którą sobie zaplanował kończy się rozpierduchą, wojną narkotykowych bonzów, łamaniem kości i odstrzeliwaniem, czego popadnie.
Film nie wnosi nic nowego do kategorii kina akcji. Tempo fabuły jest utrzymywane na dość wysokim poziomie. Melodramatyczne wtręty są ograniczone do niezbędnego minimum. A widz, co rusz ma okazję przekonać się naocznie, jakim to zajebiaszczym maczomenem jest postać grana przez boskiego Dżejsona.
Statham nie jest jedyną perełką tego filmu. W zły i zepsuty do szpiku kości charakterek wcielił się Pan mydlane oczy James Franco. Aktor umiejętnie rozwija wachlarz swoich zawodowych umiejętności i po raz kolejny udowadnia, że ze złem jest mu cholernie do twarzy. Niestety nie popisała się Winona Ryder, która lepiej wygląda niż gra. Można to jednak zrzucić na karby rozpisanej roli.
Na uwagę zasługuję informacja, że za scenariuszem stoi Sylvester Stallone i powiem szczerze, że film jest przepełniony aurą Rokich, Rambo i całej masy fajterów, których grywał.
Generalnie HOMEFRONT to przednia zabawa dla miłośników kina akcji. Nie ma się co jednak spodziewać rewolty w temacie odgrywanych do tej pory postaci przez Stathama. To nadal ten sam mięśniak, który rozdziela kolejne razy ze szwajcarską precyzją, dzięki czemu całość oglądało się lekko i przyjemnie.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))