Kilkakrotnie na blogu rozpisywałam się o tym, jak bardzo cenię i lubię podwórkowe kino brytyjskie. I naprawdę niewiele mi trzeba, by zmotywować mnie do kina anglosaskiego pod jednym warunkiem, że będzie blokowisko, będą dresy, będzie menelnia i generalnie ciemna gwiazda.
MY BROTHER THE DEVIL to debiut brytyjskiej reżyserki o arabskich korzeniach. I właśnie wokół tej społeczności toczy się akcja. To historia o dwójce braci. Starszy należy do gangu, a młodszy patrzy w niego, jak babcia z podlaskiego w obraz Matki Boskiej. Gang para się dilerką narkotyków i rywalizuje o wpływy na dzielni z gangiem czarnych. Ten konflikt staje się z jednej strony przebudzeniem starszego z braci, a z drugiej zdeprawowaniem młodszego. Autorka dolewa jednak oliwy do ognia. Oprócz wewnętrznej walki bohaterów zmagających się ze śmiercią przyjaciela wprowadza wątek homoseksualny. Każdy domyśla się jaki impakt wśród gangsterów będzie miała wiadomość o odmiennej orientacji jednego z ziomali.
Niestety w filmie, aż roi się od klisz. Charakterystyka postaci, budowanie konfliktu między braćmi, starcia pomiędzy gangami... to wszystko już było, w tej materii nie wprowadzono nic nowego, a wątek homoseksualny jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Ten wielki wyskok z szafy jest równie zaskakujący, co irracjonalny. Cała ta historia z Muzułmanami homoseksualistami z blokowiska niepotrzebnie się w filmie znalazła. O wiele przyjemniej oglądałoby się konflikt między gangami i między braćmi niż to swoiste dolewanie oliwy do ognia problemem, sory, ale nomen omen z dupy. Autorka wyszła z założenia, że jeśli szokować to z wielkim przytupem. O ile koncepcja słuszna, o tyle efekt spalił na panewce.
Łudziłam się, że Sally El Hosaini będzie moim osobistym odkryciem jak Andrea Arnold. Niestety poziom nie ten. Opowieści, które próbuje sprzedać Pani reżyser w takiej formie absolutnie do mnie nie przemawiają. Trzeba się w końcu zdecydować albo się kręci film o patologii z dzielni, albo o gejach. Jedno z drugim pasuje, jak świni siodło. Jedno trzeba oddać, piękne zdjęcia. Ten film wypada zdecydowanie lepiej pod kątem estetycznym niż fabularnym.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))