Na wstępie zaznaczę, że książki na podstawie której zekranizowano WIĘŹNIA LABIRYNTU nie czytałam, więc moje wrażenia na temat tego filmu będą czysto filmowe. I choć targetem opowieści o nastolatkach i dla nastolatków nie jestem, muszę przyznać, że debiut Wesa Balla wypadł nadzwyczaj zajmująco. Nie miałam żadnych oczekiwań wobec tego filmu, więc tym większe było moje zaskoczenie.
Historia opowiada o grupie chłopców uwięzionych w sercu tajemniczego, betonowego labiryntu. Są w nim jednocześnie więźniami, jak i królikami doświadczalnymi podłego eksperymentu naukowców. Ów eksperyment będzie tłem tej opowieści, która wydaje się być słowem wstępnym, prologiem ku następnym częściom WIĘŹNIA LABIRYNTU.
Zauważyć należy, że chłopcy tkwią w tej matni od kilku lat. Próbują wprawdzie swoich sił, by się z niej wydostać. Niestety bezskutecznie. Do chwili, w której wprowadzony zostaje nowy narybek w postaci Thomasa. Thomas w grupie reprezentuje pierwotne cechy ludzkiej natury - ciekawość i kwestionowanie. Thomas dzięki swojej naturze odkrywcy/zdobywcy postanawia bliżej przyjrzeć się miejscu, w którym utkwił i zgłębić meandry labiryntu.
Co ciekawe, ta dość skąpa w konstrukcji fabuła jest naprawdę żwawo i ciekawie zobrazowana. Akcja toczy się dość wartko, nie ma więc mowy o znużeniu, mimo prawie dwu godzinnego seansu. Podobało mi się ujęcie bohaterów bez nadmuchanego patosu, a brawura wydawała się tutaj cechą naturalną, wynikającą z położenia chłopców, a nie podbudowania akcji.
Fajnie wypadła sama forma skonstruowanego labiryntu i niebezpieczeństw w nim tkwiących. Podobały mi się rozwiązania techniczne, jak i motoryka scen. A wprowadzenie ułamka żeńskiego wydawało mi się nawet zabawne. Jak to mówią, tam gdzie diabeł nie może, tam babę wyśle. Obyło się jednak bez ckliwości, mdłego sentymentalizmu i miłosnego nadęcia. Muszę również przyznać, że debiut Wesa Balla został skrojony na miarę. Znalazło się tam miejsce na wzruszenia, strach i gniew, czyli podstawowe emocje, które pobudzają widza i wstrzymują go od przysypiania. Nawet końcowe sceny uważam za sensownie zobrazowane, a otwarte zakończenie dodatkowo dodało im smaczku.
I jak żywo miłośnikiem filmów dla młodzieży nie jestem, tak WIĘZIEŃ LABIRYNTU okazał się miłą, niewymagającą odskocznią od kina trudnego i ekspansywnego emocjonalnie. A co najważniejsze Ball potrafi zaciekawić widza już na początku i skutecznie tę ciekawość podtrzymać, aż do samego końca.
Moja ocena: 6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))