Porównywanie nowego filmu Martin McDonagh do filmów Ritchie'go, czy Tarantino jest trochę na wyrost. Choć scena początkowa rozmów dwóch killerów może sugerować sceny rozmów Viencent'a Vega z Jules'em. Ja natomiast nie widzę typowego dla Ritchie'go absurdu i parady imbecyli z giwerami. Są jeszcze ci, którzy porównują ten obraz do filmów braci Coen, a tego ta ja już w ogóle nie widzę, ale pewniem ślepa. Może autor inspirował się filmami powyższych panów ? ... nie wiem... z pewnością ich filmy oglądał :-)
Opowieść o autorze scenariuszy z kryzysem wieku średniego, jego powiązania ze światkiem przestępczym, przypomina mi trochę scenariusz filmu GET SHORTY. Drugie podobieństwo jakie odnajduje to fakt, że w tym filmie więcej jest typowego, ciężkiego, oczywistego, amerykańskiego humoru, niż brytyjskiej, czarnej ironii. Szkoda, bo Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (2008) był kwintesencją tego, co lubię w brytyjskiej komedii. Tutaj jednak tego absolutnie nie znajduję.
Nie jest to może film skazany na straty. Są sceny zabawne, są drastyczne, momentami wyjęte z porządnego, surowego slasher'a. Także jest na czym oko zawiesić. Z pewnością również dla takiej obsady mogę poświęcić wiele. Rewelacyjna trójca Farrell, Rockwell i Walken. Oczywiście, świetny, jak zwykle, Harrelson. Obawiam się jednak, że tym razem tamci panowie go przyćmili. Żałuję tylko skromnego udziału Waits'a w projekcie. Bardzo go lubię, a długo go nie było widać na dużym ekranie.
No cóż, odnoszę wrażenie, że McDonagh zszedł z rewelacyjnie obranej drogi na wiejską szosę. Szkoda, bo mając we wspomnieniach IN BRUGES, już nawet nie liczyłam na więcej, a na tyle samo. Wyszło, jak wyszło, kwestia gustu. Dla mnie wspomniany IN BRUGES jest nieporównywalnie lepszy.
Moja ocena: 5/10
Zawsze jakieś miłe filmowe, muzyczne zaskoczenie. Wersja oryginalna jest niesamowita
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))