Rzadko oglądam filmy w TV, nie licząc dokumentalnych, ponieważ naprawdę niewiele ma ona do zaoferowania. Jednak, gdy w ramówce pojawiają się telewizyjne produkcje HBO, to od pewnego czasu ta zasada nie obowiązuje.
HBO kilkakrotnie udowodniło, że mając wysoki budżet, renomę i niezłe pomysły można nakręcić film telewizyjny, który niczym nie ustępuje produkcjom wysokobudżetowym-kinowym. Zatrudniają rewelacyjnych fachowców i coraz częściej w tych produkcjach można spotkać samą śmietankę aktorską. I tak jest tym razem.
Świetnie się również składa, że niedługo do kin wchodzi
Hitchcock z Anthony Hopkins 'em. Jest to więc jakby preludium do, mam nadzieję, solidnej psycho-dramy. Jestem bardzo ciekawa wersji Sacha Gervasi, który w swojej wersji Hitchcocka położył nacisk na relacje małżeńskie reżysera. Nawiasem mówiąc, w wersji HBO, stanowią one uzasadnienie i przyczynę "skoków w bok" Hitchcock'a.
Wersja HBO opowiada o "relacjach" między Hitchcock'iem, a odtwórczynią głównych ról w filmach Ptaki (1963) i Marnie (1964), Tippi Hedren. Hitchcock, został ukazany, jako samotny, zakompleksiony mężczyzna, który za wszelką cenę chce miłości. Tą miłość jednak, zdobywa w dość, absurdalny dla normalnego człowieka sposób. Poprzez osaczenie, uzależnienie i psychiczne wyniszczenie obiektu swych westchnień, który powoli staje się jego ofiarą.
Rewelacyjna rola Toby Jones 'a. Brawa za charakteryzację. Jego wersja Hitchcock'a jest bardzo autentyczna. Muszę przyznać, że pozytywnie zadziwiła mnie Sienna Miller, którą do tej pory traktowałam, jako głupawą lalkę. Oczywiście HBO zadbało również o znakomitą obsadę w drugim planie - Imelda Staunton, jako żona reżysera, czy poniżana sekretarka, grana przez Penelope Wilton.
Obraz HBO, z pewnością nie przysporzy zwolenników Hitchcock'owi jako człowiekowi. Nie zmieni to jednak faktu, jak znakomitym mistrzem suspensu jest. PTAKI, były pierwszym przeze mnie oglądanym "horrorem" w latach 80-tych. Wywarł na mnie ogromne wrażenie, zresztą takie jakie chciał sam autor. Do dzisiaj nie darzę sympatią chmar ptaszorów i to niestety zawdzięczam Hitchcock'owi. Z pewnością poprzez szokowanie osiągnął swój cel.
Mówi się, że geniusze, to ludzie samotni, nielubiani, egocentrycy i jednostki autorytarne. Jeśli to prawda, to Hitchcock zdecydowanie geniuszem jest, a sam film rewelacyjnie to zobrazował.
Moja ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))