Tuż po ogłoszeniu nominacji do Oscara zastanawiałam się, co skłoniło komisję, by spośród kilkunastu rewelacyjnych filmów nieanglojęzycznych w 2012r. wybrać właśnie ten... Świeżo po seansie jestem w stanie stwierdzić, że komisja kierowała się tymi samymi przesłankami, co w przypadku wyboru filmu LINCOLN. Niestety....
KON-TIKI to filmowa epopeja o wyprawie naukowców tratwą z Peru do Polinezji, by udowodnić genezę tamtejszego ludu. 8000 km na tratwie z bali, skonstruowanej wedle przepisów ludowych sprzed 1500 lat. Wyprawa bez nowinek technicznych, w latach 40-tych ubiegłego stulecia ocierała się o naukową niedorzeczność. A jednak....Panom się udało. Mało tego przeszli do historii, stąd też mamy ten film.
KON-TIKI podobnie, jak LINCOLN to dzieło z punktu technicznego perfekcyjne. Tak perfekcyjne, że aż nudne. Cudowne zdjęcia, odpowiednia budowa dramaturgii. Każda postać jest równie ważna. Nikt w scenariuszu nie zostaje pominięty. Wszystkie charaktery równorzędnie zbudowane, tak by oddać powagę sytuacji. Rewelacyjny montaż i ścieżka dźwiękowa. Widać, że Norwegowie wpompowali w projekt masę kasy. Ta produkcja absolutnie w niczym nie odstaje od amerykańskich blockbusterów. Jest stworzona po to, by sycić oko. I tak jest...przesyt kipi z ekranu.
Fabuła jest tak skonstruowana, by widz odczuwał, że przeżywa wraz z bohaterami wyprawę życia. Jest to przesadne podejście, jednak odpowiednie kadrowanie, podziwianie oceanicznych stworów sprawia, jakbyśmy oglądali jeden z odcinków wypraw Cousteau. Autorzy nie zapomnieli również o odpowiedniej dozie dramaturgii. Napięcie, jakie rośnie między uczestnikami wyprawy jest intentywne i mocno klaustrofobiczne. Wszyscy skazani na siebie i zależni od siebie. Nie ma gdzie uciec, a jednocześnie ma się ochotę rzucić wszystko w cholerę na rzecz wygodnej kanapy. To naprawdę bardzo solidny film przygodowy z odpowiednią dawką dramaturgii. Pięknie zrealizowany i absolutnie nie wnoszący nic, poza czystą rozrywką.
Czy zatem warto było wybierać właśnie ten film do Oscara spośród kilkunastu innych bardzo dobrych filmów nieanglojęzycznych zeszłego roku ? Nadal uważam, że nie. Film jest klasycznym blockbusterem, tak zwanym pustakiem, po obejrzeniu którego stwierdzam, że chyba za dużo najadłam się obiadu :-)))
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))