Czas biegnie nieubłaganie przypominając mi, że jutro praca. A te święta są jak boże narodzenie i po cichu liczę na parę dni wolnego extra :-)
Właśnie skończyłam kryminał z Hong Kongu. Trochę spóźniony, bo z 2011r. Ale po seansie stwierdzam, że absolutnie nic mnie nie ominęło.
Historia zaczyna się od momentu, w którym teoretycznie film powinien się zakończyć. Jest kilku bohaterów, których losy w pewnym, prawie dwugodzinnym, momencie filmu nałożą się na siebie, czyniąc fabułę sensowniejszą. Wszystko byłoby ok, gdyby nie sposób jej opowiadania. Sama historia bowiem ma i ręce ma i nogi ma wszystko to, co powinno uczynić ją jednym kompletnym zajebistym kryminałem. A nie jest.
Fabuła nie jest opowiadana z punktu widzenia jednego, konkretnego bohatera. Jest ich kilku. I każdy ma coś w temacie do powiedzenia. Doradca bankowy - laska, która sprzedaje produkty finansowe, ale jest tyle warta dla banku, co wynik z jej sprzedaży, czyli nic. Jest głupkowaty opryszek - no kretyn to potęgi entej. Gdyby głupota miała wymiar zabrakło by dla niej miejsca we wszechświecie. Policjant - który boryka się ze swoją dziewczyną, mającą ciśnienie na rodzinę, dom i dzieci. Facet ma taką presję, że przez chwilę zastanawia się, czy nie wysadzić siebie w powietrze. No i lichwiarz. Taki typowy, żydowski. Tanio kupić, drogo sprzedać, dać pożyczkę na wysoki procent.
Co więc łączy tę wesołą gromadkę ? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o.... kasa... Każdy ma na nią parcie, a w dobie kryzysu, który ogarnął giełdę azjatycką, ludzie tracą i kombinują jak ją odzyskać. Skoro cel jest jeden, to wiadomo, że środków co niemiara. Każdy z bohaterów kombinuje więc na swój spobób, jak odzyskać utracone pieniądze.
Powiem krótko, bo nie ma sensu się rozwodzić. Film jest nudny. Gdyby nie moja obawa przed nocnym zaśnięciem chrapałabym na nim, jak suseł. Po półgodzinie opadało prawe oko, po następnych 15 minutach lewe oko i tylko wietrzenie pokoju przebudziło mnie z tego niekończącego się letargu. Film jest przegadany na maksa. I cała ta paplanina dzieje się w prędkości nadświetlnej. Wszystkie twarze takie same. Pitolenie jak z CKM-u. Połapać się nie można, kto gdzie z kim i za ile. Koszmar.
Nie polecam. Chciałabym coś więcej powiedzieć, ale mi się nie chce i nie mam zamiaru strugać pawiana i wypluwać sobie żyły wiedząc, że sprzedawałbym gówno w złotym papierku :-)
Moja ocena: 3/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))