Może nie jestem tuż po seansie, musiałam zatopić kilka cierpkich słów po drodze... ale podsumowując ten film powiem krótko - dno i wodorosty. To nie jest nawet zmarnowany potencjał. To grafomania na ekranie czerpiąca wzorce z kultowych filmów sci-fi (MATRIX, EQUILIBRIUM, MOON) czy post-apo (THE ROAD, I AM LEGEND, THE BOOK OF ELI) w taki sposób, że w trakcie seansu, miałam ochotę walnąć się w czoło kulą do bołlingu, bo oczy moje nie mogły uwierzyć w to co widziały.
Siedzieliśmy tak w ciemności, strugaliśmy bekę z dialogów do tego stopnia, że dwa rzędy pękały ze śmiechu razem z nami. Koszmar. Można by napisać parodię tego scenariusza nie naruszając jego konstrukcji o włos. Sceny, bohaterowie, kadry, muzyka, dialogi wprost się o to proszą. Błagają o kolejną komedię dla kretynów.
Fabuła wydaje się być bardzo zachęcająca. Ot mamy dwójkę wysłanników ludzkich na zniszczonej wojną nuklearną Ziemi. W jej wyniku zniszczono księżyc, prawa fizyki zrobiły swoje, a ludzie w panice opuścili planetę zamieszkując jeden z księżyców Saturna - Tytan. I tylko raz na jakiś czas wysyłają na ziemię ochroniarzy wielkich hydrologicznych fabryk, których zadaniem jest czerpanie wody, by wysłać ją ludziom na Tytanie. Niestety misja nie jest taka prosta, ponieważ owi wysłannicy notorycznie są nękani przez tajemniczych "padlinożerców". Nie mam pojęcia skąd wziął się pomysł z tą nomenklaturą, ale nie zauważyłam wśród tych niebezpiecznych stworów tendencji pożerania nieboszczyków.
Naszymi cieciami na Ziemi są Jack Harper (Tom Cruise) i jego rudowłosa partnerka Victoria (Andrea Riseborough). Wiodą sobie dziwaczne życie w akwarium w chmurach, do czasu gdy boski Jack odnajdzie dziewczynę ze swych snów (Olga Kurylenko). I tutaj teoretycznie powinno nastąpić gięcie metalu i krzesanie iskier, mówiąc kolokwialnie napierdalanie na ekranie. W zamian za to mamy ckliwą historię miłosną z mega dennymi dialogami a'la Scarlett O'Hara w pięknym otoczeniu niczym z planu Dynastii. Na przemian nie mogłam powstrzymać salw śmiechu połączonych z kolosalnym ziewaniem i kręceniem tyłkiem w fotelu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam ochotę katapultować się z kina. I gdyby nie ubaw z tych durnych dyskusji o dupie maryni prułabym stamtąd jak perszing.
Joseph Kosinski to przede wszystkim reżyser obrazu
Tron: Dziedzictwo. Filmu - teledysku. Filmu, w którym CGI i świetna muza Daft Punk odwaliła całą robotę. TRON nie był filmem, który w pełnym słowa znaczeniu porwał mnie z miejsca. Masa zajebistych scen połączonych z miałką fabułą. Mimo wszystko jednak bez bólu dało się to oglądać. Ale w NIEPAMIĘCI Kosiński popłynął. Wydłużone jak makaron ujęcia. To Freeman z miną mędrca i bólem egzystencjalnym wyrysowanym na czole. To wzdychająca i przewalająca gałami Kurylenko. To Cruise, który zapomniał, że prawo fizyki również dotyczy ludzi. A rola Melissa Leo to potwarz i obraza talentu tej kobiety. Nikt jej wprawdzie roli nie narzucał, ale wybór jej już do niej należał i dziwię się...
O losie. Gdyby wyciąć wszystkie te zbędne dla fabuły ujęcia, permanentny brak zdecydowania bohaterów i totalnie z dupy dialogi, film trwałby 60 minut. I bardzo dobrze ! Jeśli o mnie chodzi tylko i wyłącznie scena pościgu Cruise i walki z dronami warta była uwagi. Reszta mniej lub więcej, z naciskiem na więcej, nadawała się na błyskawiczny zrzut w toalecie. I o ile TRON był rewelacyjnym, efekciarskim teledyskiem, o tyle OBLIVION jest resztką z jego stołu. Nawet świetne CGI nie pomogło.
Absolutnie nie polecam. Bardzo brakowało mi mojego magicznego komputerowego przyspieszacza czasu - królestwo za fast forward. A tak lubię sci-fi, ech...
Moja ocena: 3/10
ha, opublikowaliśmy recenzje niemal w tym samym czasie, daliśmy takie same oceny, oboje napisaliśmy, że szkoda, że film nie trwa tylko godziny. miło zobaczyć opinię podobną do mojej ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcieszę się i pozdro !
UsuńŻadko używam tego słowa ale w tym wypadku muszę.
OdpowiedzUsuńBeznadziejna recenzja dobrego filmu. Kompletny brak jakichkolwiek argumentów a po całym tekście, Ciebie, recenzencie wyobrażam jako rozpieszczoną, arogancką, zwykła gówniarę.
No proszę, jak to człowiek z odmiennym zdaniem (mam nie uczyła, że co człowiek to opinia ???), musi zawsze wypaść na gówniarę :-) LOL - co za los.
UsuńA film jest równie słaby co twój komentarz i tylko dlatego, że cholernie mnie rozbawił, to go publikuję. Kupa mięci ! :-D