A ja zastanawiałam się nad pracą na Spitsbergenie, a tu Spitsbergen przyjechał do mnie :-) Ultrafiolet poszukiwany, jeśli ktoś ma w nadmiarze... to ja łykam każdą dawkę.
A poza tym film... ROBOT I FRANK. Bardzo słodkie i urocze filmidło o specyficznej przyjaźni pomiędzy starszym panem, a robotem.
Wszystko zaczęło, się gdy syn sprezentował ojcu robota - kamerdynera, by...i tu uwaga sama słodycz:
- pozbyć się trosk o zdrowie ojca,
- scedować obowiązki na robota, dzięki czemu będzie miał teoretycznie - więcej czasu dla rodziny, co pewnie równe jest więcej czasu na pracę,
- znaleźć ojcu opiekunkę, bo samemu się nie ma na to czasu lub się nie chce lub znajdzie się jeszcze tysiąc i jeden więcej powodów, by tego nie robić.
A więc życie, życie, życie.
Pozostawiając jednak tą gorycz rodzicielsko-synowskich rozterek, relacja między robotem i Frankiem jest zabawna i urocza. Starszy Pan to typ oldskula totalnego. Akcja bowiem toczy się w niedalekiej przyszłości, w której cyfryzacja i digitalizacja osiąga swoje apogeum. Wszystko, to co związane z drukiem i pracą fizyczną jest zastępowane przez mniej wyczerpujące ludzkość nowinki techniczne. Frank przez środowisko, młodych przede wszystkim, traktowany jest jako chodzący relikt (co go wkurza niemożebnie). Swoisty dinozaur, który przeżył i naocznie doświadczył wszystkiego, czego nauczano nowe pokolenie z telebimów. Książki ?? Heh.... a co to są książki ? mogliby zapytać. Czy taka niechlubna przyszłość i nas czeka ? Jedni powiedzą oj tam oj tam... nie będzie tak źle. A ja mówię, że taka właśnie nas przyszłość czeka. Jesteśmy za leniwi, by się wysilać. Sama po sobie widzę, że bez opcji autokorekty, zastanawiam się nad pisownią słowa "wujek" i szloch mnie ogarnia wielki...ech.
Frank pozostawiony sobie sam, nie tylko przez rodzinę, która wbrew pozorom stara się, jak tylko może, powoli stacza się w otchłań swojej choroby. Ma problemy z pamięcią, coraz bardziej przytłacza go rzeczwistość i fakt, że nie znajduje się w niej kompletnie. Robot jest więc dla niego nie tylko kamerdynerem, kimś w rodzaju przynieś, podaj, pozamiataj... staje się powiernikiem najskrytszych tajemnic i współtowarzyszem niecnych planów. Bo nadmienić należy, iż Frank ma za sobą niechlubną przeszłość włamywacza - Janosika, który bogatym zabierał, by biednym dać.
Cała ta relacja jest przekomiczna. Frank nie tylko gardzi światem współczesnym, ale i całą filozofią, która się za nim kryje. Elektronika i robotyka to dla niego wymysły od pały, po to by ogłupić i rozleniwić społeczeństwo. Ciężko mu więc przychodzi akceptacja swego nowego kompana, który dopiero po czasie z blaszaka staje się najlepszym jego przyjacielem od serca. Po serii przygód Frank znajduje swego robota, jako człowieka, nie bezduszną maszynę i wiele przyjdzie mu przeżyć, by zrozumieć tę metamorfozę.
Oczywiście rewelacyjne kreacje aktorskie, głównie od Frank Langella , Susan Sarandon. Na uwagę zasługuje rola drugoplanowa
Jeremy Strong , który rewelacyjnie wpasował się w rolę małego, obślizgłego szczura, którego Frank słodko nazwał japiszonem.
Swego czasu, gdy początek nowego roku nastał i wszyscy mądrzy próbowali z masy filmów 2012r. wyłuskać te najlepsze i najistotniejsze, właśnie ROBOT I FRANK znalazł się wśród przeróżnych tytułów w wielu zestawieniach. Zaintrygowało mnie to strasznie. Pamiętam bowiem film w podobnej tonacji, aczkolwiek bardziej przygnębiający EVA , który okazał się być zaskakująco dobrym. Nie było więc wyjścia. ROBOT I FRANK znalazł się na liście obowiązkowej. I zasłużenie. Może nie jest to film urywający dupę, taki który powali cię na podłogę i rozkazuje turlać się z rozpaczy lub rozrzewnienia. Ale jest to niesamowicie pozytywny, ciepły i taki... niedzielny komediodramat. Jeden z tych filmów, który krzywdy nie czyni, a pozwala się zrelaksować. Naprawdę była to przyjemna podróż, a gdyby kiedyś ktoś miał takiego robocika na zbyciu, to ja poproszę... nawet bardzo.
Moja ocena: 7/10
ps. strasznie mnie zasmucił fakt, że ten film można już zobaczyć w całości na You Tube... ten tytuł nie zasługuje na takie poniżenie, ale jak ktoś chciałby to z pewnością go tam znajdzie.
2ps. film jest przemyślany pod każdym kątem i nawet muzycznie współgra z "otoczeniem". fajny motyw muzyczny FRANCIS AND THE LIGHTS, który nie pozwala widzowi zapomnieć, że nie jest to czas teraźniejszy.
Wahałam sie czy ten film w ogóle oglądać,ale po Twojej recenzji zrobię to przy pierwszej nadarzającej sie okazji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I słusznie :-)) Polecam... trudno zawieść na tym filmie. to tak jakby był skazany na sukces :-)
Usuńpozdr.a
No a ja nie podzielam zachwytów ;) Dla mnie film jest za bardzo nijaki, nie ma w nim klimatu, magii, która w jakiś sposób przyciągałaby do ekranu.
OdpowiedzUsuńdzięki za koment. mądrzy ludzie szanują odmienne zdanie :-)
Usuń