Czeska komedia nie zawodzi - to jedna z niewielu filmowych prawd. Jan Hrebejk popełnił ich trochę i ta może nie jest najwyższych lotów, ale ma dwie zalety:
1. jest krótka - 75 minut
2. jest życiowa.
I te dwa wyznaczniki wystarczają, by spokojnie sięgnąć po ŚWIĘTĄ CZWÓRCĘ.
To bardzo ciekawy projekt. Niewiele się bowiem różnimy od Czechów, nie tylko pod kątem językowym, ale i kulturowym. Można powiedzieć, że mamy te same podwaliny. Słowianie, chrześcijanie. Nawet historycznie przechodziliśmy przez to samo piekiełko. A jednak... oglądając ten film nie mogłam się wyzbyć wrażenia, że nas do Czechów dzieli ogromna odległość. I nie mam tu na myśli tej geograficznej (ja akurat jestem z samej północy), ale bardziej mentalnej. Ten scenariusz nie przeszedłby przez polskie instytucje, chyba że ktoś bardzo bogaty wyłożyłby na niego kasę. Ten film jest zbyt postępowy, kpiący z religijności i świętej instytucji małżeństwa. I to wystarczy, by spalić go na polskim stosie. A szkoda... bo temat porusza każdego, kto ma trochę lat w związku za sobą. A niezależnie od wiary seks jest jednowymiarowy - dotyczy wszystkich.
Pierwsze minuty filmu sprawiały, że wydawał mi się on bardzo kobiecy. Chciałam nawet napisać, że to film wyłącznie dla babek. Spotykają się bowiem dwie kobiety, które ostentacyjnie narzekają na seksualną monotonię swoich małżonków i nudę w łóżku. Już nawet rutyna nie jest problemem, a przewidywalność. I ta wedle ich opinii jest najgorszą opcją z możliwych. Jednak w miarę upływu czasu, film ukazuje szersze spektrum problemów łóżkowych par małżeńskich. Już nie wyłącznie z punktu widzenia kobiet, ale i mężczyzn. Przez pryzmat dwóch par małżeńskich widzimy, że człowiek strasznie się męczy w łóżkowej monogamii. Ta udręka nie powoduje wprawdzie rozpadu związków, ale z pewnością nie zbliża do siebie partnerów. O czym może bowiem świadczyć fakt, gdy mężczyzna zasypia między nogami kobiety ?
Bohaterowie wpadają więc na iście reformatorski plan. Postanawiają stworzyć czworokąt, który ma wnieść powiew świeżości w ich skostniałe związki bez naruszenia pewnych fundamentalnych zasad. I o dziwo im się to udaje. Jednak do tego potrzeba już nie tylko siły woli, by te zasady konsekwentnie respektować. Wymaga to pewnego poziomu myślenia. Nie każdy bowiem potrafi lub chce wyjść poza ramy etosu jaki został wpojony. Zastanawiam się więc na ile taka sytuacja jest faktycznie możliwa ? Z pewnością potrzebna jest masa odwagi i śmiałości, by zrzucić okowy norm społecznych i stworzyć swoje własne, nie naruszając przy tym integralności i prywatności partnerów. I moim zdaniem nie jest to nawet objaw desperacji, inaczej za desperatów uznać by trzeba 90% związków małżeńskich ze stażem ponad 10 lat. Hrebejk bowiem w filmie nie odziera mężczyzn z szat. To faceci zdradzają, jak to mówią nie mogąc oprzeć się pokusie. Autor więc wychodzi z założenia, że dlaczego nie miałoby się stworzyć "zdrady kontrolowanej". Tak mniej więcej można by określić swobodny czworokąt obojga par. W pełni akceptowalny przez obie strony, jak i wszystkich uczestników.
Hrebejk lubi poruszać tematy seksualności w swoich filmach. Temat nie jest mu obcy i każdy kto oglądał NIEDŹWIADKA, CZESKI BŁĄD, czy DO CZECH RAZY SZTUKA będzie wiedział o czym mówię. Na szczęście jego filmy nie bulwersują. Są z pewnością kontrowersyjne, ale przy tym bardzo życiowe. I właśnie jego odnośniki do problemów życiowych bohaterów sprawiają, że fabuła jest przyziemna i przyswajalna. Nie są to bowiem wydumane, artystyczne wypociny mające informować przez szokować. Wszystko o czym mówi autor w swoich filmach jest nam znane i nawet jeśli tego nie doświadczyliśmy na własnej skórze, to możemy dodać przysłówek "jeszcze". I nie ma się co łudzić, że będzie inaczej :-).
Bardzo życiowy i zabawny film. Na szczęście krótki, ogormnym bowiem minusem są zbędne dłużyzny. Bez nich jednak film trwałby z 40 minut :-)
Moja ocena: 6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))