Powiem szczerze, że liczyłam na małe trzęsienie ziemi w temacie filmów o sportowcach, zwłaszcza gdy za kamerą stanęły takie nazwiska Michael Apted,
Curtis Hanson. Jednak, gdy ma się w pamięci takie tytuły, jak Za wszelka cene , Wsciekly byk , Zapasnik, Rocky, Wojownik, Fighter, Wielki Mike, Kickboxer, czy całą serię filmów o legendach sportu, poprzeczka jest tak wysoko postawiona, że trzeba nie lada umiejętności, by do tego poziomu dorównać. Ci Panowie potrafią robić rewelacyjne kino, jednak tym razem coś im nie poszło.
Film opowiada historię osadzoną na autentycznych wydarzeniach. Jay Moriarity zasłynął w wieku 16 lat, jako pogromca fal wysokości pięciopiętrowego budynku, zwanych Mavericks. Jego losy udowodniają poniekąd, że nawet najlepsze umiejętności i największy talent nie zastąpi zdrowego rozsądku. Pęd do adrenaliny jest jednak jak powietrze, a poprawianie swoich umiejętności i zmierzanie się z niemożliwym jest jak krew w żyłach każdego sportowca. Impossible is nothing, i tą zasadą kierował się również Jay. Jednak każde ryzyko to miecz obusieczny. Albo przyniesie ci ogromne zyski albo stratę nie do nadrobienia. W przypadku Jay'a ryzyko okazało się śmiertelne.
Nie jest to pierwszy film o surferach, jaki widziałam. Oczywiście nie wspominam tutaj nawet o potworku zwanym SURFER, DUDE . Niestety ten film nie wyróżnia się od swych poprzedników niczym. Absolutnie. Nie ma w nim żadnej wartości dodanej, nie licząc osobowości Moriarity'ego oczywiście. To suchy, ckliwy dramat, mający za zadanie ukazanie najlepszych cech sportowca i jego ciernistej drogi do kariery. To również przykład człowieka, którego charakter mocno naznaczyło życie osobiste. Nieobecność ojca, brak pieniędzy i matka, która od czasu do czasu nie stroniła od mocniejszych trunków. Wydaje się więc, że Jay nie tylko jest młodym chłopakiem z marzeniami o pokonywaniu sił natury, ale też i głową rodziny.
Jay stroni od alkoholu, unika bójek, nie kradnie, a pracuje jak wół na
roli. Szacunek ogromny, a i postawa godna pozazdroszczenia. To sztandarowy, rzetelny, wręcz rzemieślniczy przykład kina, w którym okrutne życie i ciężka praca stają się motywatorem i środkiem do sukcesu. A postawa Moriarity'ego jest klasycznym wzorcem dla nastolatków szukających swych idoli, mistrzów, mentorów itd.
Niewiele jest tutaj scen rzeczywiście fascynujących. Obraz wręcz momentami nuży. Może jedynie ostatnie sceny pokonywania Mavericks robią wrażenie, ale i tu szału nie ma. Nie jestem fanką dobrowolnego wpadania głową w betonową taflę wody. Ujęcia pokonywania fal są długie i fani surfingu mogą czuć się zachwyceni. Ja jednak widzę tu masę piany i główkę od szpilki na czymś, co przypomina deskę do prasowania :-))
Nawet
Gerard Butler szału nie uczynił, może grał na kacu, nie mam pojęcia. Strasznie był usztywniony i monochromatyczny. Nie jest on może wybijającym się aktorem, ale potrafi od czasu do czasu pokazać pazura. Tutaj zostały mu one jednak skutecznie spiłowane. I niestety drogie Panie, bez koszulki za dużo nie paradował. Także i oka zawiesić nie bardzo było na czym ;-))
WYSOKA FALA wydaje się spełniać wszystkie kryteria kina familijnego. Jest morał, nie ma przemocy, bohaterowie to wzorce do naśladowania, a całość okraszona typowym rodzinnym sentymentalizmem. Wydaje mi się jednak, że nie jestem targetem tego typu historii. Może fanom deski na wodzie przypadnie ten tytuł do gustu. Dla mnie jest to bardzo przeciętny film o kolesiu, który w pełni zasłużył na sukces, który odniósł, jednak za swą pasję zapłacił najwyższą, z możliwych, cenę.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))