HOI-SA-WON aka A COMPANY MAN to specyficzny, pełen sprzeczności thriller osadzony na motywie zemsty. Główny bohater pod przykrywką pracy w tytułowej firmie jest płatnym mordercą na etacie. Ta legalnie funkcjonująca firma kryje w swych piwnicach arsenał broni i archiwum morderczych dokonań swoich pracowników. Obraz nie jest jednak typowym brutalnym, krwawym kinem akcji. Autorzy skupili się na budowaniu postaci głównego bohatera, który jawi się jako anty-bohater. Nie posiada typowych rysów mordercy. Jest delikatny, wrażliwy i emocjonalnie podchodzi do swego fachu. Cechuje go jednak upór i konsekwencja w likwidowaniu kolejnych ofiar. I tu pojawia się owa sprzeczność. Ten zimny, precyzyjny i bezwzlędny zabójca posiada bardzo wrażliwe wnętrze. Wnętrze człowieka rozdartego pomiędzy sercem, a rozumem. Nie potrafi pogodzić się ze skutkami swego zawodu, a jego próby rozwikłania tego wewnętrznego konfliktu doprowadzają do tragedii.
Nie zaskoczył mnie ten obraz w ogóle. O ile sceny walki są efektowne i wywołują wielkie wrażenie, o tyle fabuła nuży. Rozterki bohatera, jego własna walka między tym co "musi", a tym co "chce" jest monotonnie zobrazowana. Z jednej strony tak oryginalne ujęcia postaci, która para się morderczym procederem może zaskakiwać. Mnie niestety z lekka irytował. Owo miękkie podbrzusze bohatera sprawiło, że film nabrał formę psychodramy. Obejrzałam wiele azjatyckich filmów akcji, których przewodnim motywem jest zemsta. Jedne były lepsze, drugie gorsze. Charakteryzowała je głównie brutalność i chłód płynący z ekranu, głownie dzięki swoim równie brutalnym i bez serca bohaterom. HOI-SA-WON przeczy wszystkiemu, co do tej pory widziałam i gdyby film nie był tak nużący i z lekka banalny, byłby rewelacyjny. Niestety zmarnowano potencjał, scen walki było dużo za mało, a zakończenie niedopracowane. Na szczęście film był na tyle krótki, że przeszłam go bez większego bólu, a sceny zemsty bohatera na swym mocodawcy naprawdę cieszyły oko.
Moja ocena: 6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))