Joon-ho Bong należy do jednych z moich ulubionych południowo-koreańskich reżyserów. Mimo upływu lat, niczym natrętny owad brzęczą w uchu takie tytuły, jak MATKA, czy ZAGADKA ZBRODNI. To dla mnie kultowe kino. I gdy człowiek sądzi, że już wyżej się wspiąć nie można, bo to przecież Mont Everest, Joon-ho Bong targnął się na Księżyc. I udało się !
Nowy film koreańskiego reżysera to filmowa adaptacja francuskiego komiksu. To apokaliptyczna wizja świata, w którym po przegranej bitwie z globalnym ociepleniem ludzkość zmaga się z wieczną zmarzliną. Ocaleli tylko nieliczni. Ta garstka, jak kury w chowie, wegetuje w zmyślnym perpetum mobile skonstruowanym przez genialny umysł. Człowieka, którego część szanuje, kocha i wielbi, a część szczerze nienawidzi i życzy śmierci. Ta napędzająca się maszyna to pociąg złożony z kilkunastu wagonów, które są alegorią piramidy społecznej. Na szarym końcu gnieżdżą się, niczym w bydlęcym wagonie skierowanym do Auschwitz, niedobitki. Im bliżej pierwszego wagonu, tym status życia się polepsza. Akcja rozpoczyna się tam, gdzie budzi się duch rewolty. Grupa najbardziej uciemiężonych postanawia wzniecić bunt przeciw genialnemu oprawcy i przejąć władzę.
SWOPIERCER jest niczym innym, niż alegorią systemu społecznego, czy NWO. To gorzka odpowiedź na skutki rozwarstwienia społecznego, w którym majętna klasa społeczna, niczym pijawki wysysa krew i wyzyskuje klasę robotniczą. Jak mantra w filmie powtarzana jest kwestia, że każdy z nas ma z góry określone miejsce w szeregu. Miejsce, któremu jest podporządkowany, któremu służalczo ma być oddany i bezwzględnie posłuszny. Wolna wola istnieje w sferze mrzonek. A jednostka jest stekiem na talerzu swego Pana.
Joon-ho Bong czerpie wzorce z najlepszych. Ta opowieść, której korzenie zahaczają o rok 1984 Orwella, swoją dystopiczną aurę roztacza wszerz i wzdłuż naszych trzewi. Ta brutalna i okrutna rewolta przeszywa widza na wskroś. Reżyser nie boi się poświęcać bohaterów. W tym świecie jeńców się nie bierze. W tej niebezpiecznej wyprawie po wolność wyczuwa się atmosferę THE ROAD Cormaca McCarthyego. Film wizualnie oddaje steampunkowy świat MIASTA ZAGINIONYCH DZIECI Jeuneta i Caro, a głównej postaci nadaje maski bezwzględności i zimnej krwi bohatera DRIVE Nicolasa Winding Refna. A wszystko okraszone cudownym motywem zemsty, którym składa hołd OLDBOYOWI Chan-wook Parka, zwłaszcza w scenie bitwy pomiędzy buntownikami a strażą, gdzie brutalizm podkręcony zostaje poprzez slow motion. Całość zamyka ścieżka dźwiękowa, która nie jest wyłącznie tłem. Odpowiednie wzmacnianie i różnorodność podkładu muzycznego skutecznie buduje emocje. Z pewnością sfera audiowizualna, którą wykreował Joon-ho Bong wyznaczy nowy trend w kinie, a jeśli nawet nie, podniesie bardzo wysoko poprzeczkę.
Plakat filmowy sugeruje, że SNOWPIERCER przejdzie do historii, jak ŁOWCA ANDROIDÓW, czy MATRIX. Nie ukrywam, że seans zrobił na mnie ogromne wrażenie. Obejrzałam wiele filmów i przyznaję, że Joon - ho Bong, podobnie jak bracia Wachowscy wyznaczył nowy kierunek w kinie akcji. Czy jednak na miarę ŁOWCY ANDROIDÓW ? Jestem ogromną wielbicielką filmu Ridleya Scotta i książek Philipa K.Dicka, jednak SNOWPIERCER posiada również mankamenty, których w ŁOWCY ANDROIDÓW nie znajduję. Po pierwsze razi logika pewnych rozwiązań fabularnych. Po drugie dość słabe CGI. Gdyby dopracowano te dwa aspekty nie miałabym wątpliwości do tej plakatowej reklamy. Niestety nie do końca obraz ten zasługuje na miano arcydzieła. Jest jednak bardzo blisko. Film musi porywać pod kątem audiowizualnym, fabularnym i aktorskim. Mimo rewelacyjnej obsady, ścieżki dźwiękowej i cudownie poprowadzonej akcji, te dwa wspomniane wyżej mankamenty będą mnie dręczyć po nocach. Jest to jednak pozycja obowiązkowa każdego kinomana tej wiosny!
Moja ocena: 9/10
Trochę ci zazdroszczę seansu :) Po jego poprzednich "Gwoemul" ,"Madeo", "Salinui chueok" na "Snowpiercera" czekam czekam czekam. :)
OdpowiedzUsuń