Rzadko podchodzę do romansów, jednak zarówno plakat, jak i obsada mocno mnie zaintrygowały. Historia podsycona nutką dramatyzmu, za kamerą autor SZKOŁY CZAROWNIC i ICH TROJE, przed kamerą uroczy i zdolni Scott Speedman oraz Evan Rachel Wood. I kurcze nie mam dobrego rozdania na początku tego roku. Film wypadł słabo.
Historia oparta na schematach, żeby nie powiedzieć, tendencyjna. Tendencji się czepiała nie będę, bowiem z założenia filmy romantyczne takie są.
Główny bohater to typ wyrzutka, który swoje nieposkładane życie odreagowuje na licznych, przelotnych romansach, traceniu kasy na hazardzie, imprezowaniu i generalnie hulaszczym trybie życia. Chłopak, który salę sądową niejednokrotnie widywał, z długami u bukmacherów i brakiem grosza przy duszy ma jednak dość spory problem. O długi dobijają się gangsterzy, a on, pokłócony na śmierć i życie z bogatym ojcem będzie musiał zwrócić się do niego o pomoc. Okazją jest ślub brata, zanim jednak na niego wyruszy będzie musiał znaleźć sobie dziewczynę. Bohater nie należy do wybrednych, a na ślubie towarzyszyła mu będzie pacjentka szpitala psychiatrycznego.
Sam film jest ładnie skrojony. Ujmują zdjęcia, świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa i chyba na tym bym skończyła z pozytywami. Scenariusz jest złożony ze schematów. Relacja bohaterów również nie należy do mega oryginalnych. On buntownik z wyboru, ona biedna zahukana myszka. On zatwardziały kawaler, ona skruszy jego serce. Film jest przewidywalny do bólu, absolutnie mało oryginalny, dziurawy jak ser szwajcarski. Niektóre zwroty akcji są mocno naciągane na potrzeby fabuły, aż boli... zwłaszcza wątek choroby psychicznej bohaterki. No i same aktorstwo. O ile Scott Speedman zajebiście wygląda i całkiem przyzwoicie odgrywa swoje mało znaczące role, o tyle kreacja Rachel Wood była równie drewniana, co jej nazwisko. Zastanawiam się, czy nie pomieszały jej się role. Jej postać to zagubiona, neurotyczna dziewczyna, gdy tymczasem Wood przybrała pozę dziecka w skórze dorosłej kobiety. Jej mimika i sposób mówienia irytowały na maxa. Szczerze mówiąc, drugi plan wypadł zdecydowanie lepiej, niż pierwszy.
Ciężko ogląda się filmy, w których drażni prawie wszystko. Słaby scenariusz, kiepskie dialogi, źle skonstruowani bohaterowie, brak życiowego podejścia do tematu, a najgorsze, gdy któryś z aktorów naprawdę niszczy już i tak zmarnotrawiony potencjał scenariusza. No niestety, o ile film jest plastyczny i jak najbardziej przyjemny dla oka i ucha, o tyle cała reszta po prostu płacze i woła o pomoc. Nie polecam!
Moja ocena: 4/10
Filmy romantyczne w zdecydowanej wiekszości to utarte schematy, bo jak opowiedzieć tę samą historię w innowacyjny sposób? Ciężko.
OdpowiedzUsuńMimo, że nie polecasz i fabuła wydaję się być banalna, pewnie któregoś razu obejrzę go, żeby mieć porównanie. Być może okażę się, że jednak nie jestem takim koneserem kina i nasze opinie będą zupełnie inne.
Pozdrawiam !