Reżyser i autor scenariusza Ned Benson wpadł na ciekawy pomysł, może nie oryginalny, ale mimo wszystko ciekawy. Nakręcił trzy filmy o parze, tytułowej Eleanor i Conorze, która zmaga się z tragedią i rozstaniem. Wszystkie trzy filmy będę ukazywały różne perspektywy tej samej opowieści. Dzisiaj opowiem o wersji zdarzeń widzianej oczami tytułowej bohaterki.
Eleanor poznajemy w chwili próby samobójczej. Początkowo niewiele wiemy o przyczynach i zdarzeniach, które popchęły ją do podjęcia tak drastycznej decyzji. W miarę rozwoju akcji dostrzegamy, że Eleanor to niezwykle delikatna kobieta, emocjonalna i wewnętrznie pogubiona. Pod opieką swoich rodziców i siostry dochodzi do pełni sił, jednak obiema nogami tkwi w tragicznych wydarzeniach z przeszłości. Wprawdzie Eleanor przybiera maski i skrzętnie chowa się pod powłoką "wszystko jest w porządku", jednak jej duch jest niczym rozbita porcelana, którą nieporadnie próbuje posklejać.
Ned Benson stworzył niesamowicie kameralny obraz o kobiecie na skraju załamania, która za wszelką cenę próbuje pogodzić się z demonami przeszłości. Niezwykle subtelnie buduje jej dramat i wprowadza nas w jej pokruszone na miał życie. Dostrzegamy walkę i ucieczkę w świat osób, zdarzeń i miejsc, które mają przynieść ukojenie, a jedyne czym są to cichym wołaniem o pomoc. Eleanor stoi na rozdrożu. Walczy ze sobą, stawiając co chwilę pytania, o to kim jest i czego chce od życia. Nie jest to łatwy film w odbiorze, ale Benson nam tego zadania jeszcze bardziej nie utrudnia. Eleanor wydaje się być w całym tym swoim zagmatwaniu niezwykle klarowną osobą, a tragedia która ją dotknęła wydaje się uzasadniać wszelkie, nawet te najbardziej desperackie zachowania.
Jestem w pełni zauroczona tym obrazem i z niecierpliwością czekam na kolejne wersje. Bardzo dobre zdjęcia i ścieżka dźwiękowa, jednak prym wiedzie obsada. Zarówno ta w pierwszym, jak i w drugim planie. Nie da się ukryć, że w segmencie ONA to Jessica Chastain góruje, ale zarówno James McCavoy, jak i Isabelle Huppert, William Hurt, Viola Davis, czy Jess Weixler sprawnie jej wtórują.
Zanim jednak rozpłynę się w zachwytach z wielką chęcią sięgnę po kolejne części opowieści Neda Bensona, a tą szczerze Wam polecam. Cudownie nienachalna i subtelna opowieść o miłości i tragedii, która dotyka dwójkę kochających się ludzi oraz o próbach poradzenia sobie z nią.
Moja ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))