Myślę, że nie trzeba zbyt dużo tłumaczyć jakim reżyserem jest P.T. Anderson. Jedno należy nadmienić jednak, Ci którzy oczekują powtórki z MISTRZA mogą czuć się z lekka zawiedzeni. Tym natomiast, którym bardziej do gustu przypadł BOOGIE NIGHTS, niż wspomniany wyżej film, mogą poczuć ducha jednego z najlepszych filmów reżysera.
Anderson napisał scenariusz na podstawie powieści Thomasa Pynchona "Wada ukryta". Przenosimy się więc do Kalifornii. Lata 70-te, epoka Nixona, inwigilacji, hippisów i rozluźniającej się obyczajowości. Na tym tle spokojne życie wiedzie prywatny detektyw Larry "Doc" Sportello. Doc to człowiek swych czasów. Luźne usposobienie, które jeszcze bardziej rozluźnia sobie dzięki systematycznym inhalacjom z THC. Prowadzi swobodny tryb życia i raczej niewiele go zajmuje. Jego dość nudny tryb życia zmienia się po wizycie byłej dziewczyny Shasta Fay. Kobieta opowiada mu historię o swym kochanku, na którego życie czyha jego żona i jej kochanek. Tę dość absurdalną historię Doc przyjmuje chłodno i z ironią. Jednak, gdy Shasta Fay znika w tajemniczych okolicznościach, Doc postanawia przyjrzeć się bliżej sprawie.
Ogromnym atutem filmu jest odwzorowanie epoki. Oglądając film przenosimy się wręcz do lat 70-tych, kolorowych strojów i hippisowskiego stylu bycia. Każdy równo ćpa, seks nie jest już tematem tabu, a nagonka na obyczajowość wydaje się być walką z wiatrakami. Anderson idealnie oddał klimat tamtych czasów, dodatkowo wzmacniając go świetnie dobraną ścieżką dźwiękową.
Kolejnym atutem są dialogi. Film mimo swej kryminalnej otoczki jest przepełniony humorem. Wypowiadane przez aktorów sentencje pełne są ironii. Wiele scen charakteryzuje sytuacyjny humor. A sami bohaterowie to zbiorowisko niezwykle kolorowych i intrygujących, żeby nie powiedzieć zabawnych, postaci.
Trzecim atutem jest obsada. Rewelacyjna kreacja Phoenixa, choć nie tak dobra jak w MISTRZU. Świetnie spisał się również Josh Brolin w roli mało rozgarniętego, cholerycznego policjanta. Anderson wzmocnił również drugi i trzeci plan świetnymi rolami od Benicio Del Toro, Reese Whitherspoon, czy Owena Wilsona. Trzeba również nadmienić, że Anderson prowadzi fabułę poprzez zastosowanie narracji, która dodawała obrazowi klimatu, nadając kryminalnej intrydze stylu kina noir.
Jest jednak i mankament. Film momentami mocno się dłużył, pojawiało się wiele spowolnień, zwłaszcza w końcowych scenach filmu. Obraz moim zdaniem jest za długi. Te dwie i półgodziny można by zdecydowanie okroić bez straty dla fabuły, a z pewnością zyskał by widz, pozbawiony monotonii. Całość wypadała niczym sinusoida, w których ciekawsze momenty filmu na przemian zastępowane były nużącym gadulstwem. Generalnie jednak, WADA UKRYTA to film z rewelacyjnym wręcz klimatem, i tutaj fani kina lat 70-tych powinni być ukontentowani. To również film, na którym śmiało można się pośmiać, a przede wszystkim zobaczyć bardzo dobre kreacje śmietanki Holyłudu.
Moja ocena: 7/10
Nie widziałam, a szkoda. Dziś wieczorem trzeba nadrobić :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny blog:) za chwilkę dodaję do obserwowanych :)
Zapraszam do siebie:) kto wie, może Ci się spodoba i też będziesz mnie obserwować :)
fochzprzytupem.blogspot.com