Mocną stroną tego filmu są z pewnością fabuła i Noomi Rapace.
Utrzymany w klimacie thrillera, mystery drama, którego cały środek ciężkości został położony na postać, rewelacyjnie zagraną przez Rapace. Ona całym swoim ciałem opowiadała przerażającą relację między nią a mężem i synem.
Niewiele słów musiało być wypowiedziane, byśmy się dowiedzieli, jak
tragiczną ma za sobą przeszłość.
Od samego początku reżyser prowadzi nas przez historię, której do końca nie jesteśmy pewni. Utrzymana w lekko schizofrenicznym klimacie opowieść sugestywnie oddziałuje na wyobraźnię widza. Tak jak główna bohaterka przez cały czas zastanawiałam się co jest prawdą. Przez te 100 minut podążamy za nią i tak jak ona niczego nie jesteśmy pewni, aż do napisów końcowych. Czy można lepiej zagrać emocjami widza ? Nie sądzę.
Wczoraj czytałam artykuł w Wysokich Obcasach o tzw.skandynawskim bezstresowym wychowywaniu dzieci. W tym całym child care społeczeństwo się tak zapętliło, że rodzice bardziej się boją o swoje reakcje wobec dzieci niż na odwrót. A najbardziej przerażający jest udział państwa w ich wychowywaniu. I to przerażenie jest również przedstawione w BABYCALL. Czuć ten skandynawski chłód i strach matki przed utratą dziecka z byle powodu.
Słusznie nagrodzono Rapace na festiwalu w Rzymie, za najlepszą aktorkę. Każdy detal miała precyzyjnie dopracowany. Rozpacz i zagubienie na przemian z przerażeniem wymalowane były na jej twarzy bardzo naturalnie. Jest to świadoma aktorka i wierzę, że jej udział w SHERLOCK HOLMES był jedynie epizodem na drodze do światowej kariery. Jest ona kolejnym powodem dla którego warto czekać na film PROMETHEUS.
Moja ocena: 7/10