Debiut długometrażowy argentyńskiego reżysera można uznać za udany. Jednak do fanklubu tego tytułu z pewnością nie przystąpię.
Zdecydowanie uwagę zwracają piękne zdjęcia Buenos Aires. Nawet szpetota architektury nie razi. Trzeba oddać wyczucie i oko operatorowi.
Historia jest naprawdę prosta i tendencyjna. Z jednej strony mamy historię dwojga ludzi, którzy mimo bliskiego sąsiedztwa, podobnych schiz i upodobań mają ogromny problem z odnalezieniem tej drugiej połówki. Z drugiej strony poruszono wątek izolacji człowieka i jego kompletnego poddania się technologii i fobii, które z tego wynikają. Choroba współczesnego człowieka, nieumiejętność porozumiewania się bez użycia narzędzi typu IRC. Ha.. bez netu sama tygodnia bym nie przeżyła :-)))
Urzekł mnie klimat tego filmu, aczkolwiek sposób narracji i prowadzenia fabuły był największym mankamentem. Może zbyt to bezpośrednie, taki audio book, tylko z ładnymi obrazkami. Mało dialogów i interakcji. Można odnieść wrażenie, że scenografia, dialogi, lokacje, relacje były równie klaustrofobiczne, co bohaterowie. Nie ma scen w grupach, zazwyczaj jeden na jeden, a i miejsca są ciemne i ponure. Mimo to, oczywiście końcówka rekompensuje, bo jakże inaczej, cały ten chaos w końcu spotka swój happy end.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))