Oj, długo podchodziłam do nowego/starego filmu Spielberg'a. Do dziś jak pomyślę o jego twórczym dziele WAR HORSE, to mam ochotę rzucić się z mostu, w locie związać sobie nogi i palnąć w łeb z dwururki dwa razy :-))) I tak obchodziłam ten tytuł z pięćdziesiąt razy, aż dziś się zmogłam i .... i oczom nie wierzę. Toć to animowany majstersztyk :-)))
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Rewelacyjna przygodówka. To co działo się na ekranie łykałam z otwartą japą ze zdziwienia, zainteresowania i podziwu. Historia wchłaniała mnie od pierwszych minut i toczyła się z szybkością kuli armatniej. Ogromne i masywne przeżycie :-)).
Jeśli o mnie chodzi, to Spielberg całkowicie zrehabilitował się, jako najlepszy twórca filmów przygodowych, po masakrycznym gniocie ostatniej wersji INDIANA JONES. Ostatni raz, tak dobrze bawiłam się przechodząc kolejne etapy UNCHARTED. I jakżebym chciała, by to Spielberg przełożył tą grę na duży ekran.
Oczywiście trzeba nadmienić, że obsada jest iście doborowa. Wprawdzie nie możemy podziwiać jej, że tak powiem "en face", ale Spielberg'owi udało się dobrać samą śmietankę brytyjskiego aktorstwa.
Cóż tu dużo pisać ... pościgi samochodowe, lotnicze, morskie, jakie jeszcze chcecie, pojedynki, a przede wszystkim humor. Gagi w tym filmie i humorystyczne dialogi sprawiły, że całość wypadła lekko i zgrabnie. Szczerze polecam. Fantastyczna zabawa filmowa dla całej rodziny, tej dużej i tej mniejszej. Oczywiście, tradycyjnie polecam wersję bez dubbingu ;-)))
Moja ocena: 9/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))