Kolejna zemsta jury Cannes na widzach. Myślałam, że nie może być nic gorszego od WUJKA BOONMEE, a tu masz...
Jestem chyba za głupia na kino "intelektualne", ale nadal nie rozumiem, co mają na celu filmy, w których nic się nie dzieje. W tym filmie, oprócz zbędnej gadaniny o niczym, widzimy bohaterów, jeżdżących po polach anatolijskiego zadupia w poszukiwaniach corpus delicti. Dwie i pół godziny tej męki pańskiej jest ponad moje siły. Cóż jednak mówić, chyba ostatnio jest moda na kino kontemplacyjne :-)) Oprócz wspomnianego WUJKA, mamy THE TREE OF LIFE, THE TURIN HORSE, czy LE QUATTRO VOLTE. Zupełnie tego nie kupuję, absolutnie mnie to nie fascynuje i nawet nie próbuję tego zrozumieć. Bo i co tu do zrozumienia, jeśli usypiam po 40 minutach.
Reasumując ten film można opisać, jak jedną dwuminutową scenę. Jest tu tyle akcji i ruchu, co w przejrzałym jabłku spadającym z drzewa. Po takich filmach tęsknię za campowymi produkcyjniakmi z karkami w rolach głównych.
Moja ocena: 1/10