Pewnie się narażę tym stwierdzeniem, ale nigdy nie zrozumiem gejów. Nie żebym nie chciała, ale nie dają mi powodów, by moje rozumienie zmienić.
Czasami zastanawiam się do kogo adresowane są filmy o parze gejów, ekscytujących się ze szczegółami odbytym seksem. Nie sądzę, żeby do hetero :-)). Reżyser zapewne miał szczytny cel zmienić sposób myślenia większości o homoseksualistach. Ale opisywanie w szczegółach seksu dwóch schlanych i nagrzanych facetów rewolucji w temacie nie uczyni. Obawiam się, że jedynie obrzydzenie. No chyba, że targetem są wyłącznie homo, którzy w trakcie seansu, mają dojść do takiego podniecenia, że zwalą sobie konia :-))) Nie oszukujmy się, gdyby geje stanowili 50% populacji, nikt by się tym tematem nie ekscytował, ale jeśli już to robimy to róbmy to na tyle delikatnie, aby ludzi do siebie przekonać, a nie zrazić.
Jak dziś pamiętam izraelski EYES WIDE OPEN. Film był subtelnie prowadzony. Scenariusz opowiadał historię tragicznej miłości dwóch mężczyzn na tyle mocno, że można było się z ich emocjami utożsamiać niezależnie od orientacji seksualnej. W tym przypadku całkowicie zabrakło kontaktu emocjonalnego z postacią. O ile wątek zakochania jest mocno podkreślony, o tyle problemy związków dwóch panów są dla mnie tak surrealistyczne, jak obrazy Salvadora Dali. Problem w tym, że po tym seansie nadal wolę obrazy Salvadora.
Muszę jednak przyznać, że sposób prowadzenia kamery jest fantastyczny. Przez cały czas wydawało mi się, jakbym śledziła bohatera. Była tuż za jego plecami lub uczestniczyła w jego życiu. Ujęcia są piękne. Całość jednak jest tak przesączona treścią, że trudno się w tym kompleksie słów połapać. Bardzo mi brakuje subtelności i wyczucia, takiego jak fantastycznych filmach młodego Xavier'a Dolan'a.
Moja ocena: 4/10