Ten film telewizyjny mogłabym określić jako aseksualny :-))) Beznamiętnie prowadzona narracja. Zbyt dużo polityki, za mało osobowości.
Reżyser skupił się na prowadzeniu polityki zagranicznej, a raczej proamerykańskiej na linii Clinton - Blair. Wyszło nieco mdło. W sumie, niczym się ten film nie różni od wiadomości. Jest nudno i monotonnie.
Druga rzecz, która gryzie, to majestatyczne i uporczywe przekonywanie widza o wzniosłości sukcesów Blaira w Irlandii i Kosowie. Jak to wspaniały premier pod banderą królowej matki wyzwolił Irlandię Północną z rąk terrorystów, a i Kosowo od Miloszewicza. Autorzy najwyraźniej mają kłopot z niedoborem lecytyny. To raczej Anglicy byli przyczynkiem ruchów wyzwoleńczych w Irlandii Płn., a wyszło na to, że powinniśmy ich całować w stopy. O Albańczykach w Kosowie, w ogóle nie warto wspominać, bo za dużo by o tym mówić. Także hipokryzja goni demencję i na odwrót. Pełna żałość.
Najzabawniejsze jest to, że gdy przyjrzymy się bliżej postaci Blair'a wykreowanej w filmie ukazuje się naszym oczom mały, bezwzględny karierowicz, który z uporem maniaka ślizga się po plecach silniejszych i bardziej doświadczonych indywidualności. Smutny jest w tym wszystkim obraz Clinton'a, który w ostatniej scenie wygląda jak zużyty kondom. I mądre były jego słowa do Blair'a, bardzo mądre. Na szczęście rzeczywistość, a teraz i historia pokazała jakim miernym politykiem okazał się Tony, jeśli chodzi o współpracę z Bush'em. Ale najwyraźniej z kim przystajesz, takim się stajesz :-)))
Z pewnością dobrze dobrano aktorów. Sheen przekonująco zagrał Blair'a, natomiast podobieństwo Quaid'a do Clinton'a było niemal uderzające. Szkoda tylko, że nie przytył do roli, bo dość komicznie wyglądał w tej wypchanej marynarce :-))))
Moja ocena: 4/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))