AMERICAN PIE, a przynajmniej pierwsza część, to jedna z lepszych komedii o dorastaniu. Na myśl o kolejnej części, która ma mieć znamiona zjazdu szkolnego, bałam się że całość będzie nudna i przewidywalna. A jednak nie.... Świetnie połączono wszystkie elementy z pierwszej części i uwydatniono je, dzięki czemu esencja z pierwowzoru pozostała nietknięta. To co tak bawiło w AMERICAN PIE, zostało genialnie przeniesione do AMERICAN REUNION i dostosowane do nowej sytuacji.
Co tu dużo mówić, rewelacyjny come back. Łzy ocierałam ze śmiechu. Nie ma co liczyć na wysublimowane żarty. Jest chamsko, tandetnie i wulgarnie, ale granica złego smaku nie została przekroczona. Jest zajebiście zabawnie i dzięki bogu za Stiflera inaczej byłoby mdło. Z resztą co tu dużo gadać, jestem fanką Seann'a William'a Scott'a. A od pamiętnego GOON http://toppsycrett.blogspot.com/2012/03/goon.html, nie wyobrażam sobie innego aktora, który tak perfekcyjnie i zarazem naturalnie potrafi zagrać kompletnego kretyna :-)))
Tak w ogóle, to obsada poraża. Cały staf jest w komplecie. A jak komuś mało, to w pakiecie otrzyma rewelacyjną MILF, którą gra Rebecca De Mornay. Trzeba przyznać, że producenci wymyślili niezłą zemstę za matkę Stiflera :-)))
Oczywiście w całym tym szaleństwie jest podtekst. Jak to trudno jest rozstać się z szaloną młodością i zderzyć z życiem dorosłym. Ale... jak to w filmach, happy ending był, jest i będzie. Więc można liczyć na kolejną część losów bohaterów. Trzeba przyznać, że są to kolesie, za którymi tęskni się po napisach końcowych. Mnie przynajmniej już zaczęło brakować prymitywnych żartów Stiflera :-))))
Moja ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))