A już myślałam, że autor KRIEGERIN z 2011r. swoimi WILGOTNYMI MIEJSCAMI mnie zszokuje i wywoła uczucie zniesmaczenia. Ha! i choć nic, co ludzkie nie powinno być nam obce, a niektórych mało higienicznych scen nie radzę oglądać przy posiłku, to jednak film ten jest mdły, nijaki i chaotyczny, jak skacowana myśl o poranku.
Minęły 24 godziny a ja cały czas zachodzę w głowę o czym są WILGOTNE MIEJSCA i po co ten obraz stworzono. Pierwsza połowa przedstawia nam bohaterkę Helen, która ma niezwykłe upodobania genitalno-fekalne. Od czasu do czasu lubi zaglądnąć sobie w odbyt, pomacać hemoroidy, posmakować płynów ustrojowych i wytrzeć dupsko o deskę sedesową w publicznym szalecie. Szokujące ?!! Zależy od wrażliwości widza i punktu widzenia. Z jednej strony zastosowana nachalna stylistyka może wzburzać. Reżyser nie szczędzi nam urokliwych widoków. Z drugiej ... a czy to mało dziwaków krąży po świecie o przeróżnych fetyszach ? Traktując WILGOTNE MIEJSCA jako ciekawostkę zarówno bohaterka, jak i jej osobiste przeżycia seksualne nabierają kształtów wręcz komicznych. I gdyby tylko autor pozostał przy nich do końca, nie byłoby tak źle. Jednak po 40 minutach seksualnych ciekawostek postanowił wprowadzić wątek psychologiczny. Otóż fetysze naszej bohaterki to najprawdopodobniej kompulsywne zachowanie wywołane oziębłością matki i brakiem zainteresowania ze strony ojca. Helen usilnie więc swoim "dziwacznym" postępowaniem próbuje zwrócić na siebie uwagę rozwiedzionych rodziców.
Nie podobał mi się ten film. Po pierwsze - fabuła, która swoją pokrętną tematyką próbuje poruszyć problem pozycji dziecka w rozbitej rodzinie i wpływu oziębłych rodziców na jego wychowanie. Po drugie - brak środka ciężkości, na którym powinna być skupiona fabuła i moja uwaga. Z jednej strony obserwujemy szaleńczo wyzwoloną, młodą Helen, z drugiej mamy jej współczuć, zgodnie z zasadą każda fiksacja ma swoje źródło w głębszym problemie. Niestety David Wnendt tak przedstawił bohaterkę, że nie sposób się z nią zidentyfikować. Wszelkie próby utożsamienia spalają na panewce. Helen w WILGOTNYCH MIEJSCACH to dziewczyna, na którą spogląda się z mocnym przymrużeniem oka i raczej powoduje rozżalenie przemieszane z rozbawieniem niż ubolewanie i współczucie.
Od strony technicznej film prezentuje się świetnie. Fajny montaż, zdjęcia i muza. Aktorzy też ciała nie dali. Cóż z tego, gdy nadal nie mogę sobie odpowiedzieć na pytanie, jaka jest wartość dodana WILGOTNYCH MIEJSC ? A jedyna konstatacja jaka nasunęła mi się w trakcie seansu, to ta, że Wnendt nasłuchał się i naoglądał za dużo Peaches, zwłaszcza jej teledysków. Niestety, jeśli o mnie chodzi, z obrazu wieje pustką.
Moja ocena: 4/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))