Komiksy Marvela nigdy nie należały do moich ulubionych, a i ich filmowe adaptacje jakoś nieszczególnie porywały, no może poza IRON MANem i odświeżonymi X-MENami. Z pewnością zachętą nie była również osoba reżysera. James Gunn zdążył popełnić bardzo przeciętny film SUPER oraz głupkowatą komedię MOVIE 43. STRAŻNICY GALAKTYKI to nadal bardzo przeciętna fabuła, która może razić patosem i nudzić sentymentem jednak komediowy sznyt, zerwanie z wizerunkiem super zajebiaszczego bohatera oraz nostalgiczny ton dodały filmowi niezwykłej lekkości. Całość wypadła bardzo zabawnie, a uniwersum Marvela nabrało nowego wyrazu.
STRAŻNICY GALAKTYKI to poniekąd hołd złożony filmom fantastycznym z epoki lat 70-tych i 80-tych. Porywanie przez kosmitów, pierwsze spotkanie z obcą cywilizacją, a na myśl nasuwają się filmy Lucasa, czy Spielberga sprzed lat. Zwłaszcza, że głównemu bohaterowi bliżej do Indiana Jones niż do Avengersów. Ten wydźwięk wzmacnia fantastyczna ścieżka dźwiękowa, która w miarę upływu lat, w nowej scenerii nabiera lekko ironicznego tonu.
Trzonem fabuły jest kosmiczny awanturnik i obieżyświat Peter Quill. Jest zaprzeczeniem super bohaterstwa, które znamy z większości tego typu filmów. Nie szczyci się heroizmem, cnoty są mu obce, a ryzyko podejmie wyłącznie za grubą gotówkę. Kiedy zostaje mu powierzone kolejne zlecenie nieświadomy zagrożeń Quill ściąga na siebie lawinę kłopotów.
Stworzone uniwersum poraża różnorodnością niczym z serii STAR TREK. Rozbuchane CGI, świetnie wkomponowana akcja, znakomita charakteryzacja i rewelacyjne dialogi zachwycają ku pociesze gawiedzi. Równie ciekawie dobrano trupę aktorską. Dawno niewidziana Glenn Close, jak zwykle boski i demoniczny Benicio Del Toro to już marka sama w sobie. Wprawdzie miałam wiele wątpliwości do obsadzenia roli głównego bohatera, jednak komediowe obycie Chrisa Pratta rewelacyjnie wpasowuje się w konwencję i zarys scenariusza.
Myślę, że jest to jeden z fajniejszych blockbusterów tego roku. Z jednej strony patos i pełne wzruszenie, z drugiej walka dobra ze złem i łamanie konwencji filmów o herosach poprzez wprowadzenie sporej dawki scen humorystycznych i zabawnych dialogów. Nawet rola Vina Diesela wydaje się być tu pastiszem jego dotychczasowego maczomeńskiego dorobku.
Można zarzucić STRAŻNIKOM pustą rozrywkę, durnowatą fabułę i miałką treść, jednak po reakcjach widzów, i swojej również, stwierdzam, że to świetna rozrywka dla każdego. Także szczerze polecam. Zaznaczę tylko, że oglądałam wersję bez dubbingu i bez 3D.
Moja ocena: 7/10
Mimo pozytywnej recenzji nie jestem przekonany. Jakoś nie mogę się przekonać do komiksów i ich ekranizacji. Zawsze wydają się zbyt nierealne i naiwne. Poza tym brakuje ważnego pewnie elementu nostalgii, bo za czasów dzieciaka nigdy mnie to nie interesowało.
OdpowiedzUsuńAle filmy te mają swoją stałą publiczność i co im moja dezaprobata :)
Rozumiem Twoje nastawienie, ja mam podobnie z romansidłami i melodramatami, choćby końmi zaganiali i nie wiem jak bardzo pieli peany, mnie to i tak jak po kaczce. Ale gdybyś miał czas wielkiej nudy filmowej to zachęcam, by się spróbować ;-)
UsuńJa z kolej lubię sensacje i komiksy... i własnie dlatego jakoś mnie kompletnie Strażnicy nie porwali. Taki film można zrobić na dwa sposoby: albo śmiertelnie poważnie jak wyraz twarzy Kapitana Ameryki albo z autoironią jak monologi Iron Mana. Tymczasem w Strażnikach czuć, że reżyser sam nie wiedział, czy chce robić film serio czy z przymrużeniem oka. I wyszło takie ni pies ni wydra coś na kształt świdra. I tylko jedno mnie jeszcze trzyma przy Strażnikach, że prędzej czy później w swojej kosmicznej przygodzie natkną się na Avengersów... no ale to już z lekka zakrawa na spoiler. ;)
UsuńSzczerze mówiąc trudno jest zadowolić rasowego fana komiksu plus całą tę laicką publikę. Chyba autorzy próbowali wybrać jakiś złoty środek, stad spotykam się z coraz większą liczbą bardzo zachowawczych opinii.
UsuńMnie humor wprawdzie urzekł, ale jako ekranizacje komiksów póki co niedoścignione zostaje SIN CITY i WATCHMEN, ale to oczywiście subiektywna ocena,
Cześć ! nie obejrzałem jeszcze tego filmu ale ja np. lubię filmy głupio śmieszne i wydaje mi się że ten taki trochę może być więc jak dla mnie to plusik.
OdpowiedzUsuńZawsze zachęcam do oglądania filmów, nawet jak ma się nie spodobać. W końcu na czymś trzeba sobie swój gust filmowy wyrobić ;-)
Usuń