Bardzo lubię kino Davida Cronenberga, ale niestety od paru lat nie fascynował tak, jak zwykle. NIEBEZPIECZNA METODA była bardzo bezpieczną, wręcz powściągliwą fabułą o życiu dwóch bajecznie kolorowych postaci Freuda i Junga. Natomiast COSMOPOLIS okazał się kosmicznym bajdurzeniem o niczym, choć w wyjątkowo ładnej oprawie wizualnej. Takie to były moje ostatnie, bliskie spotkania z kinem Cronenberga. Jak na tym tle zatem wypadają MAPY GWIAZD ?!!! Hmmmm...... ?!!! Ujmę więc krótko i wymownie: wy-bo-rnie !!!
Cronenberg powrócił z martwych. Powstał i dotknął włosem obłoków. Wraca na stare śmieci w piekielnie dobrym stylu. Lubię jego odjechane wizje, gdy odziera człowieka z błyskotek, masek, uśmiechów i ckliwych słówek w kompletnie nagą postać o zwierzęcych instynktach. Cronenberg wraca do źródeł. Gdzieś pomiędzy wątkiem o przemocy, skrywanych emocjach, odrzuceniu, braku bezpieczeństwa i ciepła stawia złotego cielca światkowi hołlyłudzkiemu tyłkiem skierowanym prosto w nos.
Upadek tytułowych gwiazd kończy się i zaczyna od rodziny Weiss. Kazirodczy związek uduchowionego doradcy, psychoanalityka, kuglarza żonglującego ludzkimi emocjami - Stafforda i Christiny, mocno wycofanej Pani domu. Ich dwójka dzieci to para równie interesujących jednostek. Benjie jest 13-sto letnim aktorem, po kilkuletnim uzależnieniu od narkotyków i po odwyku. Jego starsza siostra Agatha wraca na stare włości po przymusowym pobycie w psychiatryku za zabawy pirotechniczne. Ta niekontrolowana emocjonalnie rodzina wessała się w światek holyłudzki niczym pijawka. A spoiwem łączącym te dwa światy staje się, paradoksalnie, najbardziej rozsądna Agatha.
Cronenberg poprzez związek Agathy z rodziną, jak i z jej pracodawczynią, podstarzałą, niedocenioną gwiazdą filmową pokazuje nam upadek i zgniliznę świata blichtru i sławy. Dokonał dogłębnej, przekonywającej wiwisekcji zepsucia, czego nie osiągnął Harmony Korine w SPRING BREAKERS, czy Coppola w THE BLING RING. Konstrukcją natomiast niezabezpieczenie zbliżył się do MAGNOLII P.T.Andersona, co oczywiście nie jest zarzutem.
MAPY GWIAZD oczami Cronenberga są jak przewodnik turystyczny po świecie gwiazd, gwiazdeczek, artystów, cudaków, odszczepieńców z Beverly Hills. W tym miejscu rządzi egoizm, rozbuchany niczym gejzer egocentryzm i narcyzm. Pieniądz jest celem i nikogo nie interesuje wartość człowieka, tylko jego cena. A nadrzędną zasadą staje się brak zasad. W tym świecie dzieci pozbawione są beztroski i niewinności. Wkraczają w brutalny świat przedwcześnie stając się karykaturami siebie samych za kilkanaście lat. Buduje się potwory, które po latach psychicznej eksploatacji trafiają w ręce szarlatanów pokroju filmowego Stafforda. Granice przyzwoitości nie istnieją, a jedyną karą jakiej mogą zostać poddani, to ta wynikająca z ich własnych, wewnętrznych traum, drzemiących demonów i upiorów.
Z pewnością seans z nowym filmem Cronenberga nie będzie należał do najlżejszych, najprostszych i najłatwiejszych. To potężna dawka przygnębiających postaw człowieka ogarniętego manią własnej wielkości. Ciężko ogląda się takie historie, ale dzięki nim zatrzymujemy się na chwilę, by pomyśleć nad pytaniem: dokąd zmierza ten świat ? Nie byłoby to możliwe bez naprawdę dobrych kreacji aktorskich Wasikowskiej, Pattinsona, Moore, Cusacka i Williams. Choć budowa fabuły, jak i postaci wydawać się może przejaskrawioną, myśl płynąca z tego filmu jest wystarczająca klarowna i czytelna.
Moja ocena: 8/10 [ale to bardzo mocne 8,5]
Uwielbiam wczesne filmy Cronenberga, tak do połowy lat 90. i filmu "Crash", zawsze ceniłem go za sposób w jaki potrafił odmalować rozpad człowieka - ten zewnętrzny jaki i ten meta - pełen sugestywności i brudu. Ale ostatnio jakoś stępił mu się pazur, albo człowiek się już uodpornił, w sumie wszystkie jego filmy są o tym samym, jak u Allena... ale mimo wszystko "Maps to the Stars" mam na swojej liście "filmów do...". Dzięki za reckę...
OdpowiedzUsuńMyślę, że spodoba Ci się ten film. Tym wydaje się wracać do źródeł. Wydaje mi się, że nie jest to kwestia uodpornienia. Cronenberg po prostu nie miał ostatnio dobrej passy. Na marginesie polecam film jego syna - ANTIVIRAL, jako ciekawostkę do zestawu ;-). No i dzięki za czytanie :-)
UsuńA coś więcej o Pattinsonie i Wasikowskiej? Ciekawa jestem ;)
OdpowiedzUsuńPattinsonowi w tej kreacji bliżej do Cosmopolis, i to zdecydowanie, niż do The Rover, ale to i tak o niebo lepiej, niż jego męczarnia i trzepot rzęs w tłajlajtach ;-) Wasikowska natomiast bardzo mi swoją kreacją przypominała Indię ze Stoker.
UsuńMoże nie są to wybitne kreacje, ale nadal na wysokim poziomie.
No to w sumie jest dobrze, brzmi zachęcająco ;)
Usuń