Atom Egoyan po fabularyzowanym zapisie wydarzeń dotyczących tragedii "trójki z West Memphis" w filmie DIABELSKA PRZEŁĘCZ, kontynuuje opowieść o wykorzystywaniu seksualnym nieletnich. Tym razem to on sam napisał scenariusz, wyprodukował i wyreżyserował THE CAPTIVE. I nie wiem już co mam myśleć o Egoyanie, ale z filmu na film jest coraz słabiej.
THE CAPTIVE ma potencjał na soczysty thriller, który mógłby emocjonalnie rozrywać. Głównym bohaterom zostaje porwana 9-cio letnia córka. Wszelki ślad prowadzi do siatki pedofilów, jednak zanim sprawa nabierze znaczącego tempa minie 8 lat kłótni, policyjnej nieudolności i wewnętrznych tragedii rodziców.
Egoyan wybrał sobie dość oryginalny schemat prowadzenia fabuły. Rozrywa akcję na strzępy i odziera ją z linearności. Otrzymujemy strzępki informacji porozrzucanych na przestrzeni tych ośmiu lat, od porwania do czasu teraźniejszego. Im bardziej się sprawa rozjaśnia, tym bardziej zbliżamy się do rozwiązania zagadki. I muszę przyznać, że tak przyjęta "narracja" jest najciekawszym punktem tego obrazu. Każda scena traktowana jest bowiem jak pojedyncze puzzle, które widz musi złożyć w cały obraz.
Jestem jednak zaskoczona tym, jak płasko został potraktowany temat pedofilii, handlu dziecięcą pornografią, czy nagabywaniem. Emocje zostały wyprute, a im dłużej owa tragedia miała miejsce, tym bardziej stawała się aseptyczna. Wątek relacji pedofila z ofiarą uznaję za karykaturalny. Dziwaczny motyw, który miał nadać sens jej życiu w niewoli. A wątek z wojeryzmem uważam za kompletnie wydumaną historię. Na absolutnym marginesie pozostawiam brak logicznego zachowania bohaterów, o karykaturalnej czarnej postaci - ulizanego pedofila z wąsikiem, nie wspominając.
Gdyby Villeneuve nie wypuścił w 2013 roku swego LABIRYNTU może dzisiaj spoglądałabym na THE CAPTIVE życzliwszym wzrokiem. A tak na marginesie Villeneuve, jak i Egoyan to Kanadyjczycy. Może Atom postanowił zmierzyć się z dramaturgią, która tak rewelacyjnie wyszła koledze po fachu. Może chciał dosiąść tego byka i chwycić go za rogi, jednak poprzeczki jaką postawił Villeneuve bykiem się nie przeskoczy. W porównaniu z LABIRYNTEM, THE CAPTIVE nie tylko wypada topornie, ale wręcz tragikomicznie. Dramatyzmu, którego oczekuje się po tego rodzaju fabule nie zdołali przekazać również świetni aktorzy. Wyjątkowo słabe role od Dawson, Speedman'a, czy Reynolds'a. Natomiast czarnemu charakterowi, którego zagrał Kevin Durand zupełnie brakowało autentyczności, za to groteski było aż w nadmiarze.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))