Nie pokładałam zbyt wielkich nadziei w nowym filmie Gabe Ibaneza AUTOMATA. Nie zachęcał mnie ani trailer, ani odtwórca głównej roli Antonio Banderas, ani fakt, że debiut Ibaneza HIERRO był dla mnie sporym zawodem. Niestety ani przed ani po seansie nie mam jednoznacznej i klarownej oceny tego filmu. Biję się wprawdzie z myślami, ale... tu pozostawiam pustą przestrzeń, może kiedyś ją wypełnię.
AUTOMATA to bardzo klimatyczny flick łączący nurty post-apo ze sci-fi. Rok 2044 to czasy wysokiego promieniowania słonecznego. Ludzkość na skraju wyginięcia, a roboty spełniają w ich życiu funkcję ochronną i obronną. Dzięki wprowadzonym dwóm protokołom, człowiek trzyma inteligencję automatów na smyczy. Ktoś jednak skrzętnie zmanipulował jeden z protokołów, dzięki czemu postępująca inteligencja blaszaków zaczęła spędzać sen z powiek ludziom u władzy. Agent ubezpieczeniowy pracujący dla korporacji produkującej roboty ma za zadanie odkryć tajemnicę, która kryje się za manipulowaniem "sercem" robotów.
Co mnie ujęło w AUTOMACIE ? Z pewnością klimat i aura filmu. Zwłaszcza jego początkowe sceny przypominające futuryzm z BLADE RUNNERa. Oczywiście konotacje z filmem Scotta tutaj się zaczynają i na tym kończą. Podobało mi się uchwycenie strachu człowieka przed istotami bardziej rozumnymi, inteligentniejszymi nie tylko pod względem poznawczym, ale przede wszystkim emocjonalnym. Na tym tle człowiek uwidocznił się jako istota, która wciąż siedzi na drzewie i wyszukuje na horyzoncie bananów. Na tym tle wciąż jesteśmy agresywni, małostkowi i nie zdolni do wyższych uczuć, a strach przed utratą kontroli mocno stopuje nasz rozwój. Podobała mi się również, i tu zaskoczenie, kreacja Antonio Banderasa. Jego postać jest wybitnie pozbawiona fajerwerków i cech przypisywanych osobnikom spod znaku kina akcji. To postać naznaczona dramatem, wypaleniem i burzą myśli, które nie pomagają mu w odnalezieniu się w świecie ogarniętym chaosem.
AUTOMATA nie jest jednak pozbawiona minusów. Chwilami odnosiłam wrażenie, że Ibanez mocno popłynął w kreacji problemu, który chciał uwypuklić. Zbędne dłużyzny nie wnoszące kompletnie nic, a które można by spokojnie wyciąć bez uszczerbku dla fabuły, powodowały że film po prostu się dłużył i nużył. Momentami traciłam również wątek, który rozmywał się pomiędzy dramatem bohatera a dramatem robotów. Również w kreacji postaw automatów Ibanez wydawał się nie mieć do końca pomysłu. Zarówno, ich technologiczna budowa, jak i charakterystyka emocjonalna nie sprostały wymaganiom fabuły i zarysowi problemu, który stał się podłożem tego filmu.
Te składowe powodują, że mam spory problem z oceną AUTOMATY. Z jednej strony fajna historia, fajnie nakręcona, z fajnym ujęciem głównej postaci, z drugiej ... wydaje mi się, że właśnie prostota, brak środków na porządne CGI i pomysłu na charakterystykę robotów zakłóciły mi odbiór tego filmu.
Moja ocena: 6/10 <w tym dodatkowy punkt za Banderasa>
Jeszcze nie widziałem. Trailer może i mnie zachęcił, jednak Banderas w takiej roli już nie. Jakoś mi nie pasuje.
OdpowiedzUsuń" Zwłaszcza jego początkowe sceny przypominające futuryzm z BLADE RUNNERa" No to zdecydowanie na plus.
No i widzę że fajne głosy pod roboty są podłożone. Griffith i Bardem
Bardema szczerze mówiąc po głosie nie poznałam, a Melanie wygląda tragicznie. Operacje plastyczne sprawiły, że jej twarz stała się martwa i bez wyrazu. Banderas... co do ról w filmach sci-fi, fakt, nie bardzo się wpasowuje, ale rola detektywa pokazuje jego postać od nieco bardziej uniwersalnej strony. Także polecam, może się do niego jednak przekonasz :-)
Usuń