Kiedy autorem scenariusza jest Anders Thomas Jensen, autor JABŁEK ADAMA, W LEPSZYM ŚWIECIE, OTWARTYCH SERC, czy WILBUR CHCE SIĘ ZABIĆ, spodziewamy się raczej świetnych, inteligentnych produkcji. W przypadku THE SALVATION scenariusz wypada nadzwyczaj przeciętnie, wręcz schematycznie, a sam obraz jest kompletnie bez wyrazu. Mogłabym posądzać siebie o przesadyzm, jednak gdy w pamięci wybrzmiewa jeszcze bardzo dobry THE HOMESMAN na jego tle ten duński western wypada niezwykle blado, powierzchownie i nieefektownie.
Wiele pokładałam nadziei w tym filmie, głównie ze względu na udział Jensena. Niestety scenariusz również nie powalił.
Historia tego westernu usnuta jest w czasach dzikiego i drapieżnego zachodu. Gdzieś w Teksasie John wraz z bratem po długiej rozłące wita się ze swą żoną i dzieckiem, którzy przybywają do niego z Danii. John pokładał wiele nadziei w tym spotkaniu. Pracował lata, by jego rodzina w końcu mogła osiąść na obiecanej ziemi. Los szybko pokrzyżował mu jednak plany. Podróż do domu staje się morderczą, a wyrządzone krzywdy motywują Johna do wendety .
Historia tego westernu usnuta jest w czasach dzikiego i drapieżnego zachodu. Gdzieś w Teksasie John wraz z bratem po długiej rozłące wita się ze swą żoną i dzieckiem, którzy przybywają do niego z Danii. John pokładał wiele nadziei w tym spotkaniu. Pracował lata, by jego rodzina w końcu mogła osiąść na obiecanej ziemi. Los szybko pokrzyżował mu jednak plany. Podróż do domu staje się morderczą, a wyrządzone krzywdy motywują Johna do wendety .
Powiem szczerze, że mimo dość okrutnej historii, która przytrafiła się głównemu bohaterowi, postaci ostro zarysowanych, antypatycznych i agresywnych sam film mnie całkowicie rozczarował. Między kadry wkradały się braki wywołane niskim budżetem. Wprowadzone CGI wręcz raziło amatorszczyzną, co w przypadku rasowego westernu, do którego predestynuje THE SALVATION swoimi analogiami z ONCE UPON A TIME IN THE WEST, jest wprost niewybaczalne. Z każdego rogu, rudery chałupy, pazuchy mordercy wypełzał banał, schemat i zbytnia oczywistość. Scenariusz kompletnie niczym nie zaskakuje, historia jest sztampowa, a prowadzenie fabuły w pewnym momencie dłużyło się niczym makaron. Całości ratować próbowały kreacje aktorskie Madsa Mikkelsena, Jeffreya Deana Morgana, Mikaela Persbrandta, czy Evy Green. Niestety również doborowa obsada nie ujęła, choć dziwnym trafem najbardziej podobał mi się Persbrandt. Mikkelsen nie wychodzi ponad to, co do tej pory nam pokazał. Deanowi Morganowi zabrakło pazura, by swej negatywnej postaci nadać większej wyrazistości i autentyczności. A Eva Green stała się maskotką ekranu, mimo że oszpeconą.
Nie jest to film jednak całkowicie zły. W swej prostocie ma dobre momenty, a do nich z pewnością należy końcowa, rozbudowana scena strzelaniny, czy odbicie uwięzionego głównego bohatera. Niestety w przypadku takich filmowych wyjadaczy, jak Jensen - Levring takie filmy, jak THE SALVATION nie powinny się były zdarzyć. Najwyraźniej dobra passa nie trwa wiecznie.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))