Joe Carnahan to ciekawy przypadek reżysera, który po kilku dość przeciętnych filmach <SMOCKIN ACES, DRUŻYNA A> w 2011 roku nakręcił genialny THE GREY z Liamem Neesonem. Carnahan niezależnie od tego, czy ma w ręku dobry, czy słaby scenariusz sceny akcji ma dopracowane do perfekcji. Podobnie jest w STRETCH. Interesująca fabuła została podkręcona do maksimum akcją, która wręcz eksploduje na ekranie.
A zaczyna się absolutnie niewinnie. Tytułowy Stretch to niedoszły aktor, który z braku propozycji utrzymuje się z pracy szofera wożącego gwiazdy hollyłudu i miliarderów. Nie stroni od używek, nie znosi swojej pracy, a życie generalnie go nie rozpieszcza. I gdy Stretchowi wydaje się, że los się do niego uśmiechnął, on ponownie daje mu pięścią w twarz. Narzeczona go rzuca, a o swoje długi upomina się meksykański mafiozo. Stretch w ciągu jednej nocy musi zdobyć 6 tysięcy dolarów inaczej wypełni przestrzeń miejskiej kostnicy.
Perypetie Stretcha można uznać za komedię pomyłek. Każde kolejne zdarzenie rodzi masę następujących lawinowo po sobie problemów. Stretch wije się i miota, by zdobyć kasę na spłatę długu, gdy los kładzie mu pod nogi nowe kłody. Cała zabawa tego filmu polega na bardzo prostej konstrukcji. Oto główny bohater przemierza kolejne ulice Los Angeles w swojej limuzynie, a wraz z nim podróżuje cała kolekcja typów spod ciemnej gwiazdy. Carnahan podkręcił akcję do maksimum nadając jej wiele zabawnych cech. Kolorowe postaci, absurdalne zdarzenia, czy komiczne dialogi. Jest na co popatrzeć i jest z czego się pośmiać. Z pewnością do moich ulubionych należy początkowa scena z wypadkiem, scena z lądowaniem na spadochronie, czy monolog Davida Hasselhoffa.
Tempo akcji spaja dość mocna ścieżka dźwiękowa z pulsującym rytmem oraz genialne kreacje Patricka Wilsona, Chrisa Pine, Eda Helmes'a czy odgrywających samych siebie Davida Hasselhoffa i Raya Liottę. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, jak z naprawdę prostego scenariusza można stworzyć akcję z silnikiem rakietowym, a przy tym nie pozbawionej lekkości i sporej dawki humoru. STRETCH to radykalna zmiana w dorobku Carnahana po THE GREY i choć może nie tak piekielnie dobra co poprzednik, z pewnością jednak zasługuje na uwagę.
Moja ocena: 7/10
"The Grey" jeden z lepszych, na przestrzeni ostatnich kilku lat, filmów Neesonem, na równi z ostatnim "A Walk Among The Tombstones". "The A-Team" nie wspominam za dobrze, w zasadzie w ogóle nie pamiętam filmu, rozmył mi się zupełnie, to chyba wystarczający dowód... "Stretcha można uznać za komedię pomyłek", po zdjęciach wnioskuję, że raczej z tych czarnych... Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńCzarny humor kojarzy mi się z brytyjskimi komediami pokroju FILTH, IN BRUGES, FOUR LIONS, DEATH AT FUNERAL, na tym tle humor STRETCH wydaje się być mniej wyszukany, ale masy rację, że można ten film skategoryzować, jako czarną komedię :-) pozdrowionka i ode mnie
OdpowiedzUsuń