Bardzo byłam ciekawa reżyserskiego, pełnometrażowego debiutu aktorki Valerii Golino. I to byłaby jedyna motywacja. Sam obraz nie jest dziełem wybitnym i nawet się do niego nie zbliża. Ma wiele mankamentów, jednak porusza bardzo istotny problem - eutanazji.
Bohaterką filmu jest była studentka medycyny, która para się dość kontrowersyjnym "zajęciem". Za pomocą środków usypiających dla psów pomaga schorowanym osobom odejść z tego świata. Sam proceder obarczony jest bardzo wysokim ryzykiem, jednak młoda dziewczyna zdeterminowana chęcią niesienia ulgi cierpiącym nie baczy na konsekwencje.
Sporym mankamentem tego filmu jest rozłożenie ciężkości i rozmycie istoty problemu. Reżyserka początkowo skupia się na problemie eutanazji. Obserwujemy cierpiących chorych, którzy wyczekują na śmierć, jak na wybawienie. Nikt tu nie rzuca oskarżeń, wokół usnosi się atmosfera zrozumienia i akceptacji. Golino dość szybko odchodzi od założonej tematyki na rzecz przedstawienia problemu wynikającego z samotności, niechęci do współczesnego świata i wypalenia życiowego. Taką postawę prezentuje starszy mężczyzna, który skorzysta z usług bohaterki, nie jednak z powodu choroby, a z chęci popełnienia samobójstwa. Dziewczyna zszokowana postawą i niechętna pomocy w takiej sytuacji, postanawia zbliżyć się do starszego mężczyny, a ich nieufność szybko zmieni się w przyjaźń.
Sam obraz od strony technicznej jest bardzo rzetelnie nakręcony. Fajna ścieżka dźwiękowa, przyjemne zdjęcia i dobre kreacje aktorskie. Czy jest to jednak film, który się zapamięta? Nie sądzę. Z pewnością, gdyby Golino pociągnęła wątek eutanazji, rozbudowując go jeszcze bardziej, bez spłycania, aż do wywołania w widzu oburzenia i jeszcze większej kontrowersji, obraz ten nabrałby o wiele większej głębi i z pewnością wryłby się w pamięć.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))