Weird west, takim podgatunkiem filmowym można określić BONE TOMAHAWK. Filmy, których akcja rozgrywa się w czasach Dzikiego Zachodu, podkoloryzowane mrożącymi krew w żyłach opowieściami. Większość tego typu filmów to kino klasy B. Opowieści o zombiakach, wampirach i innych potworach, które dokuczały amerykańskim pionierom. Ostatnio z tego typu filmów widziałam JONAH HEX z Joshem Brolinem, jednak niekoniecznie mnie chwycił za serce. Natomiast debiut reżyserski S.Craiga Zahlera uznaję za bardzo udany. Scenarzysta, który po filmowych porażkach swoich scenariuszy postanowił wziąć stery w swoje ręce. I wyszło mu to smakowicie.
Jak przystało na podgatunek weird west akcja toczy się w czasach Dzikiego Zachodu. Jak się później okaże, nawet bardzo dzikiego zachodu. Szeryf Franklin Hunt [sic!] sprawuje pieczę nad spokojnym miasteczkiem. Mieszkańcy mają do niego szacunek, a i on sam jest przykładem człowieka kierującego się zdrowym rozsądkiem, a nie prawem siły. Kiedy tę spokojną mieścinę nawiedza nowy, tajemniczy przybysz, Szeryf, chcąc zapewnić miastu bezpieczeństwo, zamyka go w więzieniu. Mężczyzna zostaje postrzelony, a opiekę zapewnić ma mu miejscowa doktorka wraz z pomocnikiem Szeryfa. Jedna noc dzieli rzezimieszka od wyjawienia Szeryfowi swojej tożsamości. Jedna noc, która jemu i jego opiekunom zmieni życie.
BONE TOMAHAWK to broń prymitywnych morderców, którzy porwali więźnia i jego opiekunów. Opowieść nie skupia się jednak na uprowadzeniu, a na próbie odzyskania porwanych przez szeryfa i jego trzech pomocników. Panowie podejmują niebezpieczną wyprawę do krainy kanibalistycznych jaskiniowców. Czy przeżyją? Polecam przekonać się samemu. Muszę przyznać, że film zaskakuje. Pierwsza połowa nie wskazuje na horror, jaki przeżyją w trakcie odbicia porwanych bohaterowie. S.Craig Zahler buduje emocje dość powolnie. Wprawdzie dochodzi do scen brutalnych, cały film utrzymany jest w lekkiej konwencji, która łączy w sobie horror, komedię i western.
Nie ukrywam, że momentami film mnie bawił. Walka z kanibalistycznymi potworami była mało wyszukana. Obyło się bez skomplikowanych zasadzek, czy zawiłych intryg. Całość wypadła wręcz łopatologicznie. Do teraz nie pojmuję, jakim sposobem dostał się mąż porwanej, z chorą nogą, do wysokiej na sześć pięter jaskini. Drugą sprawą są irytujący bohaterowie. Zahler naszpikował niektórych bohaterów takim pierwiastkiem męskości, że graniczyła niemal z głupotą. Samozaparcie, które łączyło się z brakiem logiki, a które jednocześnie było zagrożeniem dla całej wyprawy.
Mam przeczucie, że Zahler specjalnie zastosował niektóre rozwiązania fabularne i charakterystykę postaci, by widz poczuł pewną dozę irracjonalności tej opowieści. Cały wic polega na tym, że film mimo kontrowersji ogląda się wyśmienicie. Genialny westernowy klimat, ciekawy i zabawny pomysł na fabułę oraz bombowi aktorzy [tutaj rewelacyjny Kurt Russell i Richard Jenkins]. Może scen mrożących krew w żyłach nie ma za wiele, a obrzydliwości jest dużo za mało, jednak BONE TOMAHAWK uznaję za perełkę gatunku weird west i mam nadzieję, że będzie on zaczątkiem nowej fali w kinie.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))