GOŚCIE to nietypowy projekt, jak na reżysera Elia Kazana. Reżyser jest raczej znany z rozdmuchanych produkcji [OSTATNI Z WIELKICH, TWARZ W TŁUMIE, NA WSCHÓD OD EDENU], a GOŚCIE z pewnością do takich nie należy. Film ten został okrojony do minimum. Nie odnajdziemy tutaj spektakularnej scenografii, kostiumów, czy cudnych lokacji. Nie ma też śmietanki hollywoodzkiego aktorstwa. Obraz stworzony za minimum środków, wypada raczej jak produkcja kina niezależnego, niż dzieło wypuszczone z rąk utalentowanego i cenionego filmowego twórcy. O ile do entourage można się przyzwyczaić, o tyle fabuła jest bardzo nierówna, a sposób w jaki opowiedział ją Kazan może zniechęcić.
Kazan przenosi nas w mroźne, wiejskie scenerie. Otoczony lasem domek zamieszkuje młoda para z dzieckiem. Bill i Martha nie są zamożni, jednak finansowy święty spokój zapewnia parze ojciec Marthy, znany amerykański pisarz. Bill nie jest do końca zadowolony z bycia utrzymankiem i niejednokrotnie wyraża swoje niezadowolenie. Kiedy w pewien dzień parę odwiedza dwójka kolegów Billa z wojska, spokój domowników zostanie dramatycznie zakłócony.
Kazan stworzył dość oryginalne kino antywojenne. Całe bowiem sedno tej opowiadanej dość sennie fabuły ukryte jest w skrywanej przez Billa tajemnicy. By ją poznać przeniesiemy się do czasów wojny w Wietnamie, gdzie Bill stanie przed trudnym wyborem. Jego decyzja będzie miała znaczący wpływ na jego życie, a także życie jego towarzyszy z wojska, którzy brutalnie zgwałcą podejrzaną o kolaborację z komunistami wietnamkę.
Cały szpic tego filmu tkwi w ukazaniu dysonansu pomiędzy ludźmi prawymi, a moralnie zniekształconymi. Towarzysze Billa przybywają pomścić swoją krzywdę. Problem w tym, że pojęcie krzywdy jest tutaj względne. Gwałciciele zarzucają Billowi wydanie ich władzom wojskowym, gdy tymczasem Bill oskarża ich o ludzką niegodziwość. Kazan w filmie GOŚĆIE nie wchodzi zbyt głęboko w problem, który kryje się za doświadczeniami mężczyzn. Prześlizguje się po temacie, tak jak przepłynął po kwestii ujęcia granicy między wykonywaniem rozkazów, a przekroczeniem kompetencji. Skupia się natomiast na relacjach między bohaterami. I tu leży pies pogrzebany. Kazan próbuje bowiem zbudować dramat oparty na napięciu seksualnym i nerwowym, pokazując tym samym skutki działań wojennych na psychice ludzkiej. Niestety kompletnie mu się to nie udało. Film okazał się mdły i bez wyrazu. Dopiero drastyczna scena w końcówce może wybudzić widza z letargu.
Z pewnością ciekawostką jest fakt, że film został nakręcony w posiadłości Kazana, a scenariusz napisał syn reżysera. Nie zaskakuje natomiast aktorstwo. O ile James Woods pokazał w swoich późniejszych filmach wielki potencjał, o tyle w tym żadna aktorska kreacja nie zrobiła większego wrażenia, nawet jego. Szkoda, ponieważ film oparty na tak dramatycznych wydarzeniach powinien być bombą psychologiczną, a tak okazał się smętnym pitoleniem.
Moja ocena: 6/10 [w tym +1 za zakończenie]
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))