Słodko - gorzka opowieść o przyjaźni dwóch mężczyzn, których więcej dzieli niż łączy. Ta przepaść między nimi nie jest spowodowana wyłącznie kwestią wieku, ale światopoglądu, postawy społecznej, korzeni z których wyrośli. Jedna rzecz, która ich połączyła to dno, od którego trudno im się odbić.
Zadziwia, że w tak przygnębiającej sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie, jest jeszcze jakaś radość i optymizm. W o wiele mniej radykalnym położeniu większość z nas ma doła wielkości Rowu Mariańskiego.
Całości pikanterii nadają świetne role aktorskie. Tak, de facto jest to film dwóch aktorów. Genialny Meaney i utalentowany Morgan, który gra ćpuna, wygląda jak ćpun i nawet bełkocze, jak ćpun :-)
Akcja toczy się leniwie, ale tu nie o fajerwerki chodzi, raczej o interakcje, które rozwijają się w miarę upływu czasu. Taką kropką nad "i" są przepiękne zdjęcia.
Mimo tych "ochów i achów" szczena mi nie opadła. Może dlatego, że Anglicy w kinie społecznym podnieśli poprzeczkę tak wysoko, że trzeba niezwykłego talentu, by się przez tak znane nazwiska, jak Leigh, Loach, czy Andrea Arnold, przebić.
Moja ocena: 6/10