Ostatni film, który zrobił na mnie tak ogromne wrażenie to WE NEED TO TALK ABOUT KEVIN.
Genialne produkcje od całej reszty odróżnia to, że po seansie cały czas zastanawiasz się i rozkładasz film na części pierwsze.
Do tej pory nie mogę jednoznacznie stwierdzić, czy ostatnia scena była obłąkaniem, czy faktycznym spełnieniem wizji apokaliptycznych głównego bohatera.
Cały czas też zastanawiam się, czy Curtis grany przez Shannon'a stał na skraju schizofrenii, czy też proroctwa. Także brawo Panie Nichols za genialny scenariusz i reżyserię. Wyrobił Pan normę w 200% :-).
Dziękuję Panu również, za zatrudnienie Shannon'a. Tak właściwie to TAKE SHELTER jest filmem jednego aktora, cała reszta równie dobrze może robić za scenografię. Shannon ma wyraz twarzy szaleńca - mordercy i niewiele musi w tym temacie robić, żeby wypaść autentycznie. W filmie 13 dał temu pełen dowód. Niewiele mówił, a ten wzrok, pamiętam do dziś. Także czekam na jego rolę Rysia Kuklińskiego w THE ICEMAN i już odkładam kieszonkowe na bilety :-). Mam nadzieję, że zostanie doceniony i w końcu ktoś go nominuje do Oscara.
Jeśli do całości dorzucimy przepiękne zdjęcia i przeszywającą ambientową ścieżkę dźwiękową, to mamy pełny, kompletny film, który w każdym aspekcie zasługuje na podziw i uwagę.
Trzeba oddać reżyserowi, że ma oko do ludzi. Zarówno z Shannon'em i Adamem Stone (zdjęcia) spotykają się po raz drugi - SHOTGUN STORIES. I niech tak zostanie.
Moja ocena: 9/10